sobota, 17 stycznia 2015

RozdziaŁ VII

Anabell nie miała żadnego planu na własne życie, tak na prawdę nie miała nic.
Tego dnia siedziała w szkole której okropnie nie znosiła, ponieważ zawsze uważała, że do niczego nie jest jej potrzebna. Ana jak to Ana oczywiście przespała trzy początkowe lekcje, jej stosunek do szkoły był mocno lekceważący. Aną opiekowała się tylko babcia która kompletnie nie miała siły do zbuntowanej dziewczyny. Anabell bardzo zmieniła się po śmierci swoich rodziców, przestała panować nad sobą i swoimi emocjami. Od czasu do czasu występowały u niej lepsze strony jej natury. Niestety przy wejściu do szkoły Ana natrafiła na dyrektora Pana Jonsa.
- Pani Thomson, wie pani która jest godzina ? - zapytał oburzony.
- 10, i co ? - uniosła jedną brew wpatrując się w dyrektora.
- Too, że marsz do mojego gabinetu i to migiem ! - krzyknął.
- Znów to samo... - mruknęła pod nosem.
Wizyty Any w gabinecie dyrektora były na porządku dziennym, nie raz popijała z nim herbatkę w czasie przerw szkolnych lub lekcji na które się spóźniała.
Dyrektor bardzo lubił dziewczynę, czasem traktował ją jak własną córkę, ale przede wszystkim starał się być nieco surowy.
Dziewczyna usiada na swoim stałym miejscu, czyli na przeciwko dyrektora w skórzanym, wygodnym fotelu na którym uwielbiała się obracać co bardzo irytowało dyrektora.
- Siadaj Ano. - wskazał na fotel dyrektor, lecz wcale nie musiał tego mówić, ponieważ Ana szybko rozgościła się w gabinecie dyrektora.
- Nie pokojom mnie twoje spóźnienia oraz w ostatnim tygodniu było na Ciebie 20 skarg od nauczycieli o twoim nagannym zachowaniu. Nie wiem jak do Ciebie mówić Ano. Wiesz dobrze, że twoja babcia ma chore serce i nie możesz jej denerwować. Dlatego nie będę jej wzywał do szkoły, ale za to wezwę Twoją ciotkę Isabell.
- Ciotkę Isabell ?! - zerwała się z fotela.
Ciotka Isabell była siostrą  matki Any, była zaledwie po 30 i mimo, że mogłoby się wydawać, że jest wyluzowaną osobą to była całkiem surowa, gdyby nie to, że babcia wzięła dziewczynę pod swoje skrzydła to ciotka dawno wysłała by ją do szkoły z internatem.
- Przykro mi Ano, a teraz wracaj na lekcje, już masz wystarczająco kłopotów. - dyrektor wskazał na drzwi, a Ana po raz pierwszy posłusznie opuściła jego gabinet.
Wychodząc z gabinetu napatoczyła się na znaną jej dobrze osobę.
- Nie, tylko nie ty znowu.... śledzisz mnie czy co ? - wywróciła oczami.
Przed nią znalazł się uśmiechnięty Damon.


Dzisiaj pisała dla was Lena :)
Mam nadzieję, że się podoba :)
Czekam na opinie w komentarzach ! :P

1 komentarz:

  1. Super rozdział :)
    Pozdrawiam ciepło i zapraszam:
    www.vvbre.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń