środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt

Na własną odpowiedzialność nie bedzie dziś rozdziału. Zamiast tego chce życzyć każdemu kto to czyta spokojnych świąt w rodzinnej atmosferze. Spełnienia marzeń tych małych i tych dużych. Radości z dnia codziennego, tego żebyście zawsze mieli uśmiech na twarzy a przez życie szli z podniesioną głową. Życzę Wam osiągnięcia wszystkich Waszych celów. Aby w przyszłym roku nie stało się nic złego, a święta przyniosły mnóstwo nowych wspomnień. Życzę Wam tego abyście zawsze byli sobą. Żebyście cieszyli się tym kim jesteście i nie udawali, bo to najgorsze. Abyście nie utracili siebie.

Jeszcze raz wesołych, spokojnych świąt i szczęśliwego Nowego Roku :)

Nina ♥♥♥♥♡♡♡♡

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział XVI

Lily w ostatniej minucie postanowiła iść na imprezę. Nie wiedziała dokładnie co może, a czego nie może robić. Nie umiała panować nad sobą, no ale w końcu raz się ,,żyje". Ubrała delikatną, prostą, czarną sukienkę, którą zakańczały falbany i do tego drobne czarne baletki. Było ciepło więc nie brała nic na siebie. Sukienka nie była wcale piękna, ale na dziewczynie wyglądała nieziemsko. Może dlatego, że sama Lily była piękna, w końcu była darem ciemności o nieziemskiej urodzie. Włosy delikatnie zakręciła i wyszła z domu trzaskając przy tym drzwiami. Do ostatniego momentu nie była pewna czy dobrze robi, idąc na imprezę do Stefana. Nie znała tam nikogo, a samego Stefana znała tylko z widzenia.Szła powoli drogą, patrząc na życie nocnego miasta. Ciepły wiatr delikatnie muskał jej loki, a szum drzew był dla niej kojący. Zanim się obejrzała, stała już przed rezydencją Stefana. Wątpliwości nie opuszczały jej do ostatniej sekundy. Niepewnym ruchem otworzyła furtkę i weszła na imprezę. Widziała tam zakochane pary całujące się lub przytulające w tańcu. Ona sama nigdy nie przeżyła prawdziwej miłości. Zabawa trwała w najlepsze. Nagle poczuła jak ktoś szturcha ją delikatnie.
-Hej jestem Damon. A ty ? - Zapytał delikatne ujmując jej dłoń. 
-Lily.- Powiedziała i uśmiechnęła się nieśmiało. Całe szczęście nie wyczytała przeszłości chłopaka poprzez dotknięcie. 
-Idziesz się przejść? - Zapytał śmiało i brzmiało to bardziej jak rozkaz. Dziewczynie nie podobało się zachowanie Damona,ale uległa.
-Jasne i tak tutaj nikogo nie znam. - Powiedziała i uśmiechnęła się słodko. Szli leśną dróżką z dala od ludzi i muzyki, ale Lily nie bała się. Nie wiedziała dlaczego,ale wierzyła, że może ufać Damonowi, chociaż poznała go dwadzieścia minut temu.Może to przez jej dar ?
-Więc uczysz się gdzieś? - Zapytał Damon, siadając na pniu drzewa. Dziewczyna zrobiła to samo. 
-Tutaj w pobliskiej szkole, a ty ? 
-Ja też... dziwne,że cię nie widziałem. 
-Ludzie mnie nie zauważają.Jestem taką szarą myszką. - Powiedziała uśmiechając się delikatnie. - Ale nie przeszkadza mi to. - dodała szybko.
-Dziwne... zauważyłbym cię. Jesteś piękna. -Powiedział zdecydowanie, - A poza tym emanujesz ciemną aurą.- dodał w myślach. Dziewczyna zarumieniła się. Bardzo rzadko słyszy komplementy, chociaż jest świadoma swojego wyglądu. 
-Dziękuję ty też jesteś niczego sobie. - Nie wiedziała jak się zachować w tej sytuacji. On tylko uśmiechnął się unosząc jeden kącik. Ich dłonie się spotkały, a dziewczyna zaczęła widzieć wszystko. Znowu to, nie, nie, nie ! - Pomyślała. 
-Jesteś upadłym aniołem. - Wyszeptała, przykładając dłoń do ust. Damon zdziwił się trochę. 
-A ty,czym jesteś. 
-Jestem darem ciemności. -Powiedziała rozpaczliwie. -A ty jesteś jedyną osobą która o tym wie. Do tego ściga mnie Enzo. Nie wiem czego chcę , ale wiem, że nie chcę ze mną iść na herbatkę. -Powiedziała ze łzami w oczach. - Zabierz to ode mnie. Ja wcale nie chcę być zła. Nie robię złych rzeczy. - łkała cicho. Damon przytulił ją.Uznał, że to jest dobre, nie znał tej dziewczyny, ale wiedział, że cierpi. Lily delikatnie wtuliła się w jego tors. - Nie chcę być zła.




Heej pisała dla was Naalia :D Zostaw komentarz. 

środa, 17 grudnia 2014

UWAGA !

W imieniu nas wszystkich chciałam przeprosić was za tak długą przerwę, ale wynikły pewne prywatne problemy i mamy pewien poślizg. Mamy nadzieje, że mimo to nie przestaniecie do nas zaglądać. Przepraszamy z całego serca. Zapraszamy od 22 Grudnia ( poniedziałek ) - wznawiamy działalność.




Pozdrawiamy :*




Zespół
Stray Different Angels.

środa, 10 grudnia 2014

Rozdział XV (a przynajmniej tak mi się wydaje :-P )

Enzo szedł w stronę swojego domu, nucąc pod nosem piosenkę i ciesząc się z ciepłego popołudnia. Dzień był dla niego wyjątkowo udany. Spędził noc z urocza brunetką, która potem bez problemu dala mu swojej krwi. Wyjątkowo jej nie zabił, a nawet zastanawiał się czy jej nie odwiedzić. W końcu dobrze jest mieć swój prywatny worek krwi. Skręcił w ulicę prowadzącą prosto do jego posesji i stanął jak wryty. Przed jego domem stała Caroline.
- Tego się nie spodziewałem- powiedział, podchodząc do wampirzycy.-Co cię tu sprowadza złotko?- spytał wynajmując klucz z kieszeni i otwierając drzwi.
- Nie udawaj że nie wiesz o co mi chodzi- ton blondynki wskazywał na to, że stało się coś poważnego. Enzo otworzył drzwi, spojrzał na nią i zaprosił gestem do środka.
- Może wejdziesz i powiesz mi o co chodzi?- zaproponował.
- Nie zgrywaj się. Powstrzymałam cię przed zabiciem tamtej kobiety w parku parę dni temu, to teraz zabijasz innych?- widać było, że dziewczyna jest zbulwersowana. Enzo zmarszczył brwi, nie wiedząc zupełnie o co chodzi.
Fakt, nie zabił kobiety w parku, ale od tego czasu nie zabił też nikogo innego. Pił tylko krew od swoich ofiar, jednak każdą z nich pozostawiał przy życiu.
- Wejdź i wyjaśnijmy sobie wszystko- powiedział zdezorientowany i przepuścił blondynkę przed sobą. Zamknął drzwi i skierowali się do salonu.
- No więc kogo zabiłem?- spytał Enzo nalewając sobie bourbona. Zaczął martwić się całą sytuacją.
- 5 ofiar, ciała zmasakrowane. Ewidentnie wampir- wyjaśniła krótko Caroline patrząc na bruneta że złością.
- I pomyślałaś że to ja, bo?- wampir usiadł i spojrzał z zaciekawieniem na Caro. Ktoś zabił 5 osób w ciągu dwóch dni. Ciała porzucono w parku, w którym polował Enzo, stąd podejrzenia dziewczyny. Były pozbawione krwi, gardła rozerwane. Wyglądało to na atak jakiegoś desperata. Enzo wiedział co powinien zrobić. I tak bardzo jak musiał to zrobić, tak bardzo nie miał na to ochoty. Wyjął telefon z kieszeni i zadzwonił do osoby, za którą nie za bardzo przepadał.
- Słucham- rozmówca odebrał po chwili, wyraźnie niezadowolony z telefonu.
- Klaus, mamy problem. Raczej poważny problem- odezwał się Enzo i skrzywił się, słysząc przekleństwo pierwotnego, gdy wyjaśnił mu całą sytuację.




Hej tu Nina. Wiem że krótko, ale nie bardzo mam jak pisać więcej. Chciałam jakoś połączyć postacie, mam nadzieję że wyszło ok. Co sądzicie?

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział XIV

*Księgarnia*
- Jasmine - odpowiedziała mu dziewczyna i wysiliła się na delikatny uśmiech . Miała już dość tego. Ciągle była przez kogoś potrącana , a dzisiaj się jej naprawdę spieszyło zaczynała pierwszy dzień w nowej szkole.
- To przecież ty ta nowa zadziorna ruda ! - mówiąc to  chłopak podniósł się z pozycji kucającej i uśmiechnął się łobuzersko w stronę  zdziwionej Jasmine .
- Ach tak jestem tu zaledwie od paru dni i już wszyscy mnie tu znają , jeden minus jest taki że ja prawie nikogo tu nie znam prócz sprzedawczyni tej księgarni i jakiegoś Enzo -   dziewczyna również podniosła sie z kucek  z rękoma pełnymi książek i lekko zachwiała się do tyłu.
W ułamku sekundy był już przy niej nowo poznany chłopak  łapiąc ją przed bolesnym upadkiem .  Na moment ich oczy się ze sobą spotkały , i coś w tym momencie między nimi się zadziało , coś co zmieni ich dalsze losy na zawsze .
- Przepraszam niezdara ze mnie . Musze już iść spieszę się . Pa Dean . -  wypowiadając to dziewczyna mówiła ze zwieszoną głową by ukryć dowody maskujące jej zażenowanie : rumieńce niemiłosiernie palą jej policzki a usta drżą  pod wpływem wypowiadanych słów.
- Poczekaj Jasmine .Odprowadzę cię . - ale było już za póżno dziewczyna już biegła w stronę przystanka autobusowego i w mgnieniu oka znikła z zasięgu wzroku chłopaka . 
Ehh..szkoda pa Jasmine - odpowiedział sam sobie po cichu chłopak z za wiedzeniem w głosie który wogóle  nie jest do niego podobny .
* Szkoła Kaplan New York *
Dziewczyna przekracza próg szkoły i czuje mocne ukłucie w brzuchy , to nie nerwy niestety tylko głód krwi . Wszędzie chodzą nastolatkowie w jej wieku bądż starsi ,a ich tętnice aż proszą się o to by zanurzyć w nich kły ; Nie ! Nie ! STOP. Nie mogę  tak myśleć nie teraz gdy zaczynam wszystko od nowa . Podchodzi do drzwi na których napisane jest Sekretariat puka po czym słyszy krótkie :
- Wejść - woła ktoś z środka pomieszczenia
- Dzień dobra jestem nowa przyszłam po plan lekcji - mówi i uśmiecha się w kierunku drobnej siwej kobiety , która na pozór wydaje się miła .
- Tak wiem , ciągle tych nowych przybywa masz plan lekcji i idż już , reszty wskazówek udzielą ci uczniowie - mówi kobieta ostro i prawie wypycha  ją z sekretariatu 
I znów znajduje się na głównym holu roi się tu teraz od uczniów w końcu jest przerwa . Po mimo to dostrzega go w tłumie  , wszędzie go rozpozna , on też  ją dostrzega i  uśmiecha się
w ten swój sposób , pod wpływem którego jej kolana miękną .  ,, Jak ja się zachowuje lecę na jakiegoś pierwszego , lepszego poznanego chłopaka . o Nie będę nie do zdobycia dla niego niech nie myśli że jestem łatwa '' Mówi sama do siebie Jasmine i triumfalnie sama do siebie się uśmiecha .
- Widać że nowej zawrócił  w głowie szkolny buntownik , Nie ty pierwsza i nie ostatnia tak się na niego gapisz , ale ostrzegam cię on jest niebezpieczny -  mówi dziewczyna stojąca obok Jasmine
- Ja co ?! On mi się nie podoba . A ty przepraszam bardzo to kto ?  - zwraca się rudowłosa do stojącej 
obok niej dziewczyny .
________________________________________________________________________________
Pisała dla was wyjątkowo w poniedziałek Justyna . Zamieniłyśmy się z Natalią ponieważ jest chora :c i nie da rady dzisiaj napisać , za to napisze w czwartek . Co sądzicie o tym rozdziale ? Komentarze mile widziane :)

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział XII

Na imprezie było całkiem sporo ludzi. Jednak mimo to Kath zdołała wypatrzeć Stefana i ciągnąc za sobą Zoe przepchała się przez tłum ludzi, aby się przywitać.
- O, hej. Nareszcie jesteś. - przywitał ją Stefan
- Siemka. To moja przyjaciółka, Zoe Chloe Mikaelson.- odpowiedziała Katherine.
- Dla przyjaciół po prostu Zoe. Stefan jak mniemam?
- Tak. Miło cię widzieć. Kath dużo o tobie opowiadała.- Stefan uśmiechnął sie do niej.
- No cóż to ja was zostawię.- powiedziała Kath i szybko się "zmyła".
Podążyła w stronę baru. Zamówiła drinka i usiada przyglądając się tańczącym ludziom. Po chwili postanowiła do nich dołączyć i trochę zaszaleć. 

W tym samym czasie Stefan i Zoe usiedli przy stoliku, żeby pogadać.
- A więc masz na nazwisko Mikaelson? Ciekawe. Kiedyś chodziłem z taką jedną... Rebekah. 
- No i zrobiło się trochę niezręcznie... Bo to moja matka.- powiedziała Zoe ze śmiechem mimo jej konsternacji.
- Ale... Czekaj. Jak to w ogóle możliwe?
- No wiesz pierwotna, grecki bóg, romantyczna atmosfera... Albo parę drinków, zależy. No chyba ci nie muszę tłumaczyć.
- No tak, ale przecież wampiry nie mogą mieć dzieci.
- Ale są czarownice. Za odpowiednią cenę zawsze pomogą. A Bekah była zdesperowana.
- To kim ty właściwie jesteś?- zapytał zamyślony Stefan.
- Ha, gdybym sama wiedziała to by było super. Można powiedzieć, że hybrydą. Ale nie taką wampir- wilkołak, tylko pierwotny-bóg. Konkretnie Posejdon.
-Aha. Tak jakby nie wiem co powiedzieć. 
- Spoko. Wszyscy tak reagują.- powiedziała Zoe, kiedy odezwał się dzwonek jej telefonu.- O sorry. To Kath, muszę odebrać.
-No hej.- odezwała się do telefonu.
- Gdzie ty jesteś?! Szybko. Chodź do łazienki. Muszę z tobą pogadać.- krzyczała do słuchawki zdenerwowana Kath.
- Dobra. Spokojnie. Już idę. - Zoe rozłączyła się.

- Przepraszam, ale Kath mnie woła. Muszę lecieć.- powiedziała do Stefana.
- Spoko. To do zobaczenia później.

Kiedy Zoe dotarła na miejsce zobaczyła zdenerwowaną przyjaciółkę ledwo powstrzymującą się od łez.
- Jeju Katherine. Co się stało?
- Tu... Tu jest Damon.- powiedziała rozstrzęsiona.
- Kto to?
- Brat Stefana.
- Ale to chyba nic złego?
- No właśnie nie.- krzyknęła Kath 
- Możesz się uspokoić i łaskawie powiedzieć mi o co chodzi?
- Dobra, a więc 150 lat temu, kiedy spotkałam Stefana. Rozkochałam też w sobie jego brata. Pokłócili się o mnie, więc postanowiłam udać swoją śmierć i zniknąć. Chciałam, żeby o wszystkim zapomnieli. Damona po prostu zahipnotyzowałam. On nawet nie wie, że ma brata! Ale Stefan już był wampirem, więc musiałam się bardziej postarać. Znałam się już wtedy trochę na magii, więc wykonałam proste zaklęcie. Stefan jest pewien, że jego brat zmarł w wyniku epidemii parę lat po moim zniknięciu. Oni nie mogą się spotkać!
- Okej, okej. Spokojnie coś wymyślimy. Ty idź zahipnotyzować tego całego Damona, a ja zajmę się Stefanem.
- Ty naprawdę nie rozumiesz?!-krzyknęła Kath.- Damon powinien już nie żyć. Myślałam, że może jest wampirem, ale werbena na niego nie działa. Sprawdziłam.
- Kuźwa jaka ja jestem głupia! W takim razie zrobimy tak. Pokażesz mi go, a ja spróbuję go zahipnotyzować. Może mi się uda. W końcu ja sama nie wiem jakie jeszcze mam moce.
- Dobra. To idziemy tylko trochę się ogarnę.

Jednak kiedy wyszły było już za późno. Zobaczyły braci Salvatore siedzących przy barze, pijących burbon i rozmawiających ze sobą. 
- Spokojnie nie panikuj. Weź Stefana do tańca a ja zajmę się Damonem- powiedziała Zoe.
Oby dwie podeszły do nich,a Kath zrobiła to o co poprosiła ją Zoe. Natomiast ona sama dosiada się do Damona.
- Hej. Zoe.
- Damon. 
Zoe poczuła znaną jej istotę. Upadły Anioł. Walczyła z jednym podczas misji, kiedy jeszcze była w Obozie Herosów. "Chyba uda mi się go zahipnotyzować"- pomyślała.
Zoe popatrzyła mu głęboko w oczy i powiedziała;
- Zapomnij o tej imprezie. Nie było cię tu. Nigdy nie poznałeś Stefana Salvatore. 

_________________________________________________________________________________

Hej :) tu Julka. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Liczę na komentarze :)



sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział XIII

Spojrzałam na Anabell. Chyba miała dość Damona. Znaczy może nie do końca. No nie wiem. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zamknełam księgarnie.
-Gdzie jesteś, An?
-Wychodze z księgarni, a co?
- Ivo zniknął.
-Co?
- Nie przyszedł ze szkoły.
Spojrzałam na zegarek. 15:30.
- Przecież ma lekcje do szesnastej.
-Naprawdę? Przepraszam że Cię zaniepokoiłem.
- Nic się nie stało. Ide do domu.
-Okey, do zobaczenia.
I już go nie było. Telepatia to dobra rzecz. Od wczoraj Klaus był bardzo.. zdenerwowany. Wszystkim się martwi.
Zaszłam do domu  chwile po szesnastej.  Szłam powoli. Była ładna pogoda. W progu powitał mnie Klaus.
-Cześć kochanie.
Serce zabiło mi szybciej .
-Kochanie..
-Cześć Klaus.
Podeszłam do niego jak najbliżej i cmoknełam go w usta.
-Andreo .. ja Cię...
-Ja Cię kocham, Klaus - wyrzuciłam z siebie. To była prawda. Od zawsze. tak było. Spojrzał na mnie w osłupieniu.
-Na.. Naprawde?
-Tak.
-Ja Ciebie też.
- Wiem.
Przytuliłam go. Wiedziałam.
-Cześć już jestem!
Wszedł Ivo.
-Eej nie musicie się obściskiwać.
-Ty nie musisz, patrzeć.

Pisała dla Wa A-ya (Ola)
Rozdział taki .. inny :D
Podoba wam się Andrea z Klausem? Jako paring? :3

Pozdrawiam  ♥

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział XI

Damon chciał przeprosić rudowłosą dziewczynę którą potrącił w kawiarni i nie fortunnie oblał kawą, ale najwidoczniej nie miała ochoty na rozmowę ze nim więc jak tchórz postanowił się zmyć tak szybko jak zmyła mu się Andrea. W sumie nie był zdziwiony, jej reakcją, ale bardzo chciał jej pomóc.
" I Ty Święty Piotrze mówisz, że pomaganie jest takie proste ? " - powiedział w myślach i uśmiechnął się sam do siebie kręcąc głową po czym opuścił kawiarnie. Damon nie bardzo wiedział dokąd podążyć dlatego ruszył przed siebie mijając kolejną napotkaną dziś rudowłosą dziewczynę i chłopaka, który pomagał jej zbierać książki. Przechodząc obok księgarni zauważył naklejoną karteczkę na drzwiach na której pisało : " Impreza u Stefana Salvatore " , zerwał ją :
- Impreza...fajnie, chętnie wpadnę. - powiedział sam do siebie i uśmiechnął się.
W tym samym czasie przez szybę zauważył Andree za ladą, która rozmawiała właśnie z klientem.
Wszedł, kiedy dziewczyna nie patrzyła i używając swojego daru niewidzialności stanął z boku przyglądając się dziewczynie. Gdy tylko klient opuścił księgarnie, on odzyskując swoją widoczność podszedł do lady.
- Witaj Andreo - posłał dziewczynie uśmiech.
Zastanawiam się czemu tak szybko mi zwiałaś - patrzył na dziewczynę lekko przekręcając głowę w bok.
- Po prostu, nie miałam ochoty na zawieranie nowej znajomości - odpowiedziała dziewczyna olewając chłopka układając książki.
- Cieszę się, że przynajmniej tym razem się odezwałaś - oparł się leniwie o ladę.
- Przepraszam, ale mam dużo pracy - powiedziała oschle i zniknęła na zapleczu księgarni.
- Jasnee..w takim razie nie przeszkadzam. - odwrócił i zmierzył w stronę drzwi, gdy przy wyjściu znów wpadł na dziewczynę z kawiarni.
- To znowu Ty ? , nie no to są jakieś żarty. - dziewczyna wywróciła oczami kiedy rozpoznała chłopaka.
- Ooo..ładna nowa bluzeczka. - powiedział złośliwie Damon uśmiechając się.
- Ooo...ładny przy głupawy uśmieszek - powiedziała sarkastycznie po czym ominęła go zwinnie i podeszła do lady czekając aż Andrea podejdzie.
- Poproszę sagę "szeptem" Fritzpatrick. - powiedziała do Andrea'i gdy ta wróciła z zaplecza.
Damon podszedł do dziewczyny.
- Widzę, że interesują Cię upadłe anioły. - poruszył śmiesznie brwiami patrząc na nią.
- Ale nie Ty, zapomnij - zjechała go wzrokiem z góry na dół.
- Skąd Ty... ? - Damon zaczął zdziwiony.
- Skąd wiem ? Tajemnica - szepnęła do niego.
- Należy się 75 $ - powiedziała Andrea.
Rudowłosa zapłaciła i skierowała się do wyjścia, kiedy Damon złapał ją za ramię.
- Damon jestem - wyciągnął dłoń w jej kierunku.
- Anabell, dla przyjaciół Ana - uśmiechnęła się lekko i wyszła, a Damon stał jak wryty patrząc jak dziewczyna odchodzi.

_____________________________________________________________________

Hej tu Lena :)
Mam nadzieje, że mój dzisiejszy post wam się podoba :)
Zachęcam do komentowania !
Pozdrawiam ;*

czwartek, 4 grudnia 2014

Rodział X

  Wymownie patrząc się na Enzo , Carolina wskazała gestem parkową ławkę .
-Usiądż , chyba mamy o czymś do pogadania - powiedziała swobodnym tonem blondynka 
- Ach..wy kobiety tylko byście pouczały mężczyzn - mówiąc to można było dostrzec cień irytacji w głosie rozmówcy 
- Ach tak myślisz że dobry wygląd i ten twój tani brytyjski akcent wywyższają cię ponad innych . Nie! Mój drogi mylisz się nie możesz bawić się życiami innych niewinnych ludzi . Nie jesteś nikim innym jak tylko wampirem , który straciwszy swoje człowieczeństwo głęboko się nad sobą użala - Skończywszy swoją wypowiedż Carolina energicznie się obróciła i wampirzym tempie znikła z oczów zaskoczonego mężczyzny .
- No stary dzisiaj to ty masz udany wieczór - powiedział sam do siebie rozbawiony Enzo 
* Następny dzień *
- Jas ( czyt. Dżas ) pospiesz się bo nie zdążysz na pierwszy dzień do szkoły - krzyczała na cały dom Grace 
- Tak babciu już idę - zawołała dziewczyna , po czym zapisała zdanie w pamiętniku ,, Znowu będe nowa , znowu będę się różnić , znowu będę musiała opanować żądze krwi ''
Zarzuciła plecak na ramiona ubrała buty i szybko zbiegła na dół do kuchni gdzie czekała już na nią babcia ze śniadaniem .
Dzisiaj na śniadanie miała specjalne danie jajka sadzone z bekonem i pyszną aromatyczną kawą , Babcia zawsze robiła jej takie śniadania by dodać jej otuchy . Jako pół wampir pół anioł nie musiała żywić się jedynie tylko krwią , mogła jeść to co wszyscy zwykli śmiertelnicy .
-  Babciu jesteś kochana ale ja już muszę lecieć , bo jeszcze muszę skoczyć do księgarni . - powiedziała dziewczyna z ustami pełnymi kawy 
-  Och Jas kiedyś cię ten pośpiech zgubi - powiedziała Grace z niezadowoleniem w głosie 
- Tak , tak babciu wiem. Kocham cię - dziewczyna podbiegła do babci i cmoknęła w policzek i wampirzym tempie wybiegła z domu .
* Księgarnia *
- Dzień dobry -  powiedziała Jasmine wchodząc do księgarni 
- Witaj - odpowiedziała jej sprzedawczyni 
- Potrzebuję paru książek do szkoły , w końcu to mój pierwszy dzień a ja jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnią godzinę - uśmiechnęła się przyjażnie dziewczyna
- To ty jesteś ta nowa która będzie chodziła do Kaplan New York . Miło mi jestem Andrea -  powiedziała dziewczyna i w przyjaznym geście wyciągnęła rękę do dziewczyny
- Miło mi ja jestem Jasmine - odwzajemniła gest dziewczyna 
-  Płacisz za książki 50 dolarów 
- Dziękuje bardzo do miłego zobaczenia - odpowiedziała rudowłosa odchodząc od lady
- Mam nadzieję miłego pierwszego dnia w szkole - zwołała Andrea machając na pożegnanie dziewczynie.
Jasmin wychodząc z księgarni zpstała potrącona w wyniku czego upuściła wszystkie książki na podłogę 
- Nosz cholera jasna ja to mam jakiegoś pecha po prostu - zaklneła dziewczyna pod nosem kucając by zebrać porozrzucane książki
- Nie cholera jasna tylko Dean a ty ? - uśmiechnął się ironicznie chłopak kucając  przy dziewczynie
_________________________________________________________________________________
 Pisała dla was Justyna :3 Mam nadzieję że się podobało liczę na komentarze które bardzo motywują :) Kto kibicuje Deanowi i Jas ? :D


środa, 3 grudnia 2014

Rozdział IX

- Czego tu szukasz?- spytała Lily nie ruszając się z miejsca. Wiedziała, że Enzo nie może wejść do mieszkania, dopóki ona go nie zaprosi, tak więc na razie była bezpieczna. Zasłoniła się tylko bluzą, żeby wampir nie widział zbyt dużo. 
- Postanowiłem, że mogę cię odwiedzić, dowiedzieć się czym ty dokładnie jesteś i czemu mogłaś mnie zahipnotyzować- Wyjaśnił brunet opierając się o ścianę. 
'Wiedziałam, że mogłam wymazać mu pamięć', pomyślała dziewczyna, przeklinając siebie w duchu za wczorajszy błąd. Gdyby tak zrobiła, dzisiaj nie miałaby żadnego problemu. A tak ma wampira bez uczuć na głowie, a dzisiaj nie miała na to najmniejszej ochoty.
- Lepiej wyjdź, albo zrobię ci gorsze rzeczy niż tylko hipnoza- dziewczyna grała na zwłokę, wiedząc, że tak naprawdę niewiele mogłaby mu zrobić. Co prawda była darem ciemności, w związki z czym posiadała wiele paranormalnych cech, ale oprócz hipnozy albo czytania w myślach była bezużyteczna.- I to będzie dla ciebie bardzo bolesne- improwizowała, mając nadzieje, że całą sobą pokazuje pewność siebie. 
- Myślisz, że się przestraszę?- zakpił Enzo, śmiejąc się ze słów Lily. 
'No to przegrałam', pomyślała z przestrachem dziewczyna i przymknęła oczy. 
- Ale na razie cię zostawię- powiedział niespodziewanie, czym całkowicie zaskoczył brunetkę. Otworzyła oczy i spojrzała na wampira ze zdziwieniem. Nie tego się spodziewała. Prędzej tego, że będzie stał pod jej drzwiami i czekał aż wyjdzie z mieszkania. A potem zabije ją w najbardziej bolesny ze sposobów. 
- Zostawisz mnie?- powtórzyła jak ech, na co drwiący uśmieszek Enzo jeszcze bardziej się powiększył. 
- Oj, biedna, przestraszona dziewczynko- odezwał się z udawanym smutkiem.- Prawie mi ciebie szkoda. Ale tak, ciesz się swoją odrobiną wolności. Zostawię cię na razie, ale obiecuję, że wrócę. A wtedy to ciebie będzie bolało- ukłonił sie przed nią teatralnie i odszedł, rzucając sarkastyczne 'Będę cię obserwował'. 
Lily zamknęła drzwi i oparła się o nie. 
- No to masz problem- szepnęła do siebie, zastanawiając się jak sie z tego wyplątać. 



Enzo wyszedł z budynku i w wampirzym tempie znalazł się w parku. Był głodny i zamierzał zaspokoić swoją rządzę. A najlepiej to zrobić wbijając kły w szyję jakieś młodej biegaczki. Usiadł na ławce w miejscu, które rzadko było uczęszczane i czekał. To wyczekiwanie było najlepsze. Zastanawianie się, czy wypić całą krew, czy zostawić ofiarę ledwo żywą. Lubił tez moment, w którym ludzie zaczynali błagać o życie. Rozmyślał tak o tym na co ma dzisiaj ochotę, gdy nagle usłyszał miarowe stukanie. Ktoś biegł. Obejrzał się w stronę, z której dochodził dźwięk i zobaczył długonogą kobietę o ogniście długich włosach. Nie zastanawiając się długo podbiegł do niej i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Uciekaj- powiedział tylko i po pół minuty ruszył za nią w pościg. Był drapieżnikiem, a drapieżniki lubili pogoń za ofiarami. Nie minęły dwie minuty, a wampir zanurzył kły w smukłej szyi i westchnął z rozkoszy. Stali zasłonięci przez krzaki, więc nikt nie powinien ich zobaczyć. Enzo rozkoszował się uczuciem ciepła rozchodzącym się po całym ciele i słabnącym tętnem ofiary. I wszystko byłoby cudownie, gdyby nagle ktoś nie odrzucił go od kobiety. Zaskoczony mężczyzna podniósł sie szybko, chcąc odeprzeć atak, jednak ten nie nastąpił. Zobaczył za to szczupłą blondynkę pochylającą się nad biegaczką. Wampirzyca dała jej swoją krew, która natychmiast ją uleczyła, a potem wymazała jej wspomnienia i kazała iść. 
- Chciałeś ją zabić- krzyknęła do bruneta wstając i otrzepując sukienkę. 
- Chciałem- potwierdził i uśmiechnął się, oceniając w myślach wampirzycę. Była ładna. Blond loki okalały przyjemną dla oka twarz, Ubrana w białą, ziewną sukienkę wyglądała jak niewinna studentka. Nikt by nie zgadła, że jest wampirem. 
- Jestem Enzo, miło mi- odezwał się wampir z delikatnym uśmiechem. 
- Twój brytyjski akcent nie robi na mnie wrażenia- fuknęła blondynka.- Jestem Caroline. I musimy porozmawiać- dodała, odwracając się i pokazując, aby Enzo podążył za nią. 





Hej, tu Nina. Jak Wam się podoba? Mam nadzieję, że nie jest źle ;)

wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział VIII

Klaus był zawsze bez duszny, nienawidził wszystkich dookoła niego, a przynajmniej sprawiał takie pozory. A teraz całował Andreę z pasją i namiętnością jaką nigdy nie obdarzył żadnej. Po chwili Andrea odsunęła się delikatnie od Klausa. Ten tylko uścisnął jej dłoń.
-Przeżyjemy to razem, kochana. - Powiedział szeptem, a Andreę przeszedł dreszcz. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Nigdy w to nie wątpiłam. - Nie wiedziała co tak dokładnie czuła w tym momencie. Nie była pewna co do uczuć w stosunku do Klausa. -Chciałabym zostać na chwilę sama, przepraszam.
-Nie masz za co, rozumiem. - Powiedział, po czym pocałował ją w policzek i jak za zaklęciem zniknął. Andrea schowała ręce w dłonie i odetchnęła cicho. Cała się trzęsła w środku, nie wiedziała co ma zrobić.
*W tym samym czasie*
Klaus szedł powolnym krokiem, przemierzając ulicę pięknego miasta. Pogwizdywał cichutko, uśmiechając się przy tym od ucha, do ucha. W końcu mu się udało. Tak długo czekał na ten moment. Tak dawno chciał to zrobić, lecz on dumny Klaus, nigdy nie miał odwagi przyznać się, że czegoś się bał, a bał się. Odrzucenia. Po tym co zrobił mu jego ojciec, już nigdy nie chciał być raniony. Tylko, że ona sam przed sobą nie umiał się przyznać dlaczego nie zrobił tego dawno temu, wmawiał sobie, że to po prostu nie był odpowiedni moment dla niej. Tak naprawdę zawsze gdy był przy niej, po prostu nie miał odwagi. Teraz to nie ważne, zrobił to i był szczęśliwy. Dotarł do domu, gdy stał pod drzwiami, cichy stukot dobiegł do jego uszu. Zignorował to, zrzucając winę na wiatr. Po chwili ciche kroki. Nie odwracając wzroku od drzwi, krzyknął.
-Wiem, że gdzieś tu jesteś. Mam nadnaturalny słuch. - Jego oczom ukazał się wysoki mężczyzna. Był to brunet, ubrany w garnitur, a jego włosy były potargane od wiatru, który niespodziewanie się zerwał.
-Elijah Mikelson, nie pamiętasz mnie prawda ? - Powiedział tajemniczo.
-Mikelson ? To znaczy... - Powiedział powoli Klaus.
-Witaj bracie. - Uśmiechnął się Elijah złowrogo i podszedł bliżej do Klausa. -Mamusia ci o mnie nie wspomniała ? Zawsze was bardziej kochała. Nigdy nie mogłem pojąc dlaczego... ale to już nie istotne.
-Oddała cię do adopcji ? O jak mi przykro. - Ostatnie zdanie powiedział sarkastycznie. -Nigdy o tobie nie słyszałem. - Powiedział, szukając klucza od domu w spodniach.
-Urodziła mnie ostatniego, w tajemnicy przed wszystkimi, po czym oddała bezpłodnej sąsiadce. - Klaus klną pod nosem, szukając klucza po całej kurtce.
-Bardzo mi przykro Elijah, lecz nie mam czasu na użalanie się mojej ,,rodziny" której nie widziałem przez wieki.
-Ja się nad sobą nie użalam. - Syknął pod nosem. - Dowiedziałem się o tym nie dawno. W sumie mam gdzieś rodzinę, która mnie nienawidzi. -Uśmiechnął się sarkastycznie i niespodziewanie wbił Klausowi kołek w serce.- Przykro mi braciszku, ale pójdziesz ze mną. -Powiedział, po czym wpakował ciało Klausa, do bagażnika.

Lily szła powolny krokiem ulicom, rozkoszując się wiatrem na swojej twarzy. Kochała integrować się z naturą, rozmawiać z drzewami. Przynajmniej im mogła się wyżalić. Nagle usłyszała cichy głos za sobą.
-Co taka ślicznotka jak ty, robi sama w nocy ? - Zapytał nieznajomy i uśmiechnął się szarmancko.
-Zwykły spacer. - Uśmiechnęła się nieśmiało i spuściła wzrok.
-Jestem Enzo. - Powiedział ze swoim brytyjskim akcentem i podał dłoń dziewczynie. Ona nieśmiało ujęła jego dłoń.
-Lily. -I znowu to. Zobaczyła całą jego przeszłość, nie chcąc tego. On jest potworem ! Uciekaj. - Głos w głowie powiedział cichutko, lecz gdy próbowała zabrać dłoń, Enzo nie chciał puścić.
-Nie uciekaj, nie krzycz. - Powiedział powoli, parząc jej w oczy. Była ona jednak darem ciemności, więc hipnoza nie działa na nią. Ona mogła hipnotyzować wampiry, lecz wampiry jej nie.Zanim zdążył pochylić się, aby wysączyć jej krew, Lily ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała mu głęboko w oczy. Enzo zdezorientował się i patrzył zmieszany, na to co dziewczyna chcę zrobić.
-Pójdziesz stąd do domu, nie skrzywdzisz nikogo tej nocy. - Wampir posłusznie powtórzył każdy jej wyraz i ruszył w przeciwną stronę. Lily wiedziała, że będzie ją pamiętał. Szlag ! Mogłam mu wymazać moją postać ! - Myślała, lecz była niedoświadczona w tym co robiła, to było jej jedyne usprawiedliwienie. Pospiesznym krokiem poszła do domu i położyła się spać, w strachu przed samą sobą. Rano obudziło ją stukanie do drzwi. Dziewczyna ospałym krokiem, ubrana w koszulę nocną, ruszyła w stronę drzwi, zarzucając na siebie tylko jakąś bluzę  leżącą na fotelu. Gdy otworzyła jej oczom ukazał się Enzo.
-Znów się spotykamy. - Powiedział, po czym uśmiechnął się złowieszczo.


Pisała dla was Natalia :D Podoba się komentuuj - to naprawdę motywuje

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział VII

Witam. Zapraszam na rozdział. Miło by było, jakbyś jakiś komentarz napisał/a :) Bo to motywuje, nawet bardzo motywuje.

Andrea

Po wydarzeniach dzisiejszego dnia postanowiłam pójść do domu. Dałam Ivo na kino i zamówiłam sobie pizze i sushi. Chciałam się napchać. Może zapomnieć. Najpierw Enzo, później Damon. A zaraz przyjdzie Klaus by na mnie nawrzeszczeć. Nie to że byłam przestraszona, po prostu nie lubiłam nieznajomych i całej tej bieganiny -dlatego uciekłam Damonowi. A potem i tak spotkałam tę dziewczynę. Poszłam z nią.. na coś. I gadałyśmy.. gadałyśmy i tak gadałyśmy. A teraz jestem w domu i patrze na smsa od Klausa "Będe za 15 minut u ciebie." Żadnego uśmieszku, buziaka ( przyp. autorki. chodzi o :)/:-) i :-*/:*). Nic. Więc czekałam opychając się sushi. Te 15 minut troche mi się ciągło. W końcu usłyszałam pukanie do drzwi. -Andrea? -Tu jestem! W głównym pokoju! -krzyknełam. Klaus szedł powoli. Słyszałam jego kroki. -Możesz już na mnie nakrzyczeć, Klaus. Wstałam a on otworzył drzwi do pokoju. -Krzyczeć? -Po to tu chyba przyszedłeś? -Przyszedłem powiedzieć że się martwiłem. -Przepraszam. -Szczerze? -Tak. -Mhm. Naprawde się martwiłem -spojrzał mi w oczy - Wiedziałem że spotkałaś Enzo, potem Damona, następnie ślad zaginął. Nie wiedziałem gdzie jesteś, co robisz. A może Łowca Cie dopadł? Myślałem że oszaleje. I dostaje smsa "Nic mi nie jest. Przepraszam." Przepraszasz? Odchodziłem od zmysłów a ty PRZEPRASZASZ???! TYLKO TYLE ???! -Przecież nic nie zrobiłam! -Nic ? Mogłaś umrzeć! UMRZEĆ MOGŁAŚ. A ja nic bym nie wiedział, nawet jak Ci pomóc ..- powiedział już spokojniejszym tonem - Jesteś najbardziej frustrującą kobietą jaką znam! -Nie, to ty jesteś najbardziej frustrującym facetem jakim znam! Nic mi nie jest - to ostatnie zdanie powiedziałam bardziej do siebie. -To być może jesteśmy dla siebie stworzeni! Podszedł do mnie. Czułam ciepło¹ bijące od jego ciała. Spojrzałam mu w oczy, znów. On przyciągnął mnie i pocałował. Powoli i słodko.

¹ wampir i ciepło? A-ya psuje wszystkie stereotypy :D no ale nie mogłam napisać "czułam zimno bijące od jego ciała" (jak to brzmi) więc napisałam ciepło, jakoś tak mi sie skojarzyło ^.^

Pisała dla Was A-ya (Ola) :3 Cóż rozdział jest jaki jest, myśle że się komuś spodoba. Ktoś shippuje Klandreę (Klaus + Andrea) ? :D Miłego dnia :* A-ya

niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział VI

Zoe stała przed szafą i zastanawiała się co ubrać. Wyciągnęła z szafy 2 bluzki i pokazała je siedzącej na łóżku Kath.
- Ta czy ta?-zapytała
- Oby dwie są prawie identyczne... Znowu czarne...
-Nieprawda mają inny napis... Ubiorę tą z koncertu Marsów. Kurde znowu spóźnię się do pracy.-powiedziała patrząc na zegarek.
-I tak cię nie wywalą bo nikt oprócz ciebie nie chce tam pracować. Po co ty w ogóle do niej chodzisz?
- Dobra, dobra. Weź już skończ. Przynajmniej mogę cały dzień nic nie robić. Tylko ja muzyka i książki. Ja lecę. Papa.- pożegnałą się Zoe i wyszła.
- Ok. Tylko nie zapomnij o dzisiejszej imprezie u Stefana.- zawołała za nią Kath.

Sklep z płytami winylowymi, w którym pracowała Zoe był niedaleko jej mieszkania, więc postanowiła iść pieszo. Biegnąc i jednocześnie szukając czegoś w torebce wpadła na jakąś kobietę.
-Ojej przepraszam.- podniosła głowę i zobaczyła znajomą jej osobę- O, hej Andreo. Co tam u ciebie?
-Hej. Eee dobrze. A u ciebie?- odpowiedziała rozkojarzona.
- Jak zawsze. Jesteś pewna, że wszystko okej wydajesz się zdenerwowana.
- Nie, nie jest dobrze. - Andrea uśmiechnęła się lekko.
- Muszę lecieć do pracy, ale wpadnę dzisiaj do ciebie po parę książek to pogadamy. Do zobaczenia.
-Pa.

Praca Zoe dla normalnego człowieka wydawałaby się strasznie nudna. Jak był dobry dzień to do sklepu wchodziło paru klientów, ale dobre dni zdarzają się bardzo rzadko. Jednak dla najmłodszej z rodu Mikaelsonów była to praca idealna. Zawsze po otworzeniu sklepu puszczała sobie jedną z setek płyt, które znajdowały się w pomieszczeniu. Czasami tańczyła, czasami śpiewała, ale jej dzień polegał przede wszystkim na czytaniu książek. Za ladą zawsze było stos grubych tomów przyniesionych z księgarni Andrei.

Tego dnia Zoe zamknęła sklep wcześniej, bo obiecała Kath, że pójdzie z nią na imprezę do Stefana, a przecież musiała jeszcze dzisiaj odwiedzić księgarnię.

- Witaj Andreo.-powiedziała wchodząc do jej ulubionej księgarni
- Hej. To na co dzisiaj masz ochotę?
- Wzięłabym coś Greena... Może " W śnieżną noc". Całą serię Klątwy Tygrysa i chyba Ulysessa Moora.
- Haha. Ciekawe jak to do domu zaniesiesz?- powiedziała Andrea kasując książki.
-Oj o to to ty się już nie martw. Jakoś sobie poradzę. W końcu nie bez powodu jestem wampirem.
- W sumie racja. To będzie 543, 87$. Kartą?
- Tak, jasne. A wiesz co u Klausa, bo dawno się do mnie nie odzywał?- zapytała wpisując PIN.
- Ostatnio się z nim widziałam. Z tego co wiem to u niego wszystko dobrze. Ma dużo na głowie, ale jest okej.
- No, musi mieć dużo na głowie skoro zaniedbuje swoją ulubioną siostrzenicę- wtrąciła sarkastycznie Zoe.- Dobra, muszę iść , bo Kath mnie zabije, że znowu się spóźniłam. Papa.
- Do zobaczenia.

Kiedy Zoe dotarła do domu w drzwiach czekała już na nią Katherine.
- Nareszcie jesteś. Odkładaj te książki i ubieraj się w to co ci przygotowałam. Nie pójdziesz do Stefana w tych twoich martensach.
- A niby czemu nie?!- rzuciła zdenerwowana Zoe i ruszyła do pokoju.
- Bo aktualnie jest singlem. A jak ja nie mogę z nim być to ty z nim będziesz.- zdecydowanie powiedziała Kath.
- Tak oczywiście. Już planujmy ślub- rzuciła sarkastycznie Zoe ze swojego pokoju.

Na łóżku leżała piękna granatowa sukienka z koronkowym gorsetem i rozkloszowanym, tiulowym dołem.
- Jest piękna- szepnęła Zoe.
- Widzisz. Za dobrze cię znam, żeby ci kupić coś co by ci się nie spodobało. A do  tego ubierzesz te buty.- powiedziała Kath rzucając na łóżko szpilki w tym samym kolorze.

10 minut później obydwie wychodziły z ich mieszkania ubrane w prawie identyczne sukienki( sukienka Kath była fioletowa) i zmierzały do czarno-białego Mini Coopera Katherine.



sobota, 29 listopada 2014

Rozdział V

Tego dnia Damon przechadzał się pustymi uliczkami zastanawiając się co dzisiejszego dnia zbroić.Odkąd stracił swoje dotychczasowe życie, nie wiedział co zrobić z nowym. Nogi poniosły go do pobliskiego parku, który również był prawie pusty, ponieważ jego wzrok przykuła dziewczyna która stała na środku alejki. Jej wyraz twarzy wskazywał na to, że właśnie miało miejsce jakieś okropne wydarzenie. Damon pewnym krokiem podszedł do dziewczyny.
- Wszystko w porządku ? - lekko przechylił głowę by móc zobaczyć jej wyraz twarzy.
Dziewczyna stała jak zaklęta.
- Jestem Damon. - wysunął w jej kierunku dłoń, lecz dziewczyna dalej nie reagowała.
- Chciałbym Ci pomóc, ale nie bardzo wiem jak...bo mi nie pomagasz.
- Andrea jestem...- wyszeptała po chwili milczenia.
- Piękne imię. - uśmiechnął się lekko.
Andrea lekko podniosła kącik swoich ust.
- Od razu lepiej. - uśmiechnął się szerzej.
- Chodź zabiorę Cię stąd i opowiesz mi co się stało. - pociągnął lekko dziewczynę za sobą w kierunku miejscowej kawiarni.
Po pewnym czasie dotarli. Damon dżentelmeńsko odsunął krzesło Andrea.
- Może napijesz się czegoś ? Coś zjesz ? - zaproponował.
Przecząco pokręciła głową.
- Okeeej, nie namawiam. - wzruszył ramionami i usiadł na przeciwko niej.
Dziewczyna  spoglądała na niego, wyglądała na lekko wystraszoną.
- Masz szczęście bo dzisiaj jestem wyjątkowo dobroduszny, ale jak widać nie chcesz skorzystać. Żebyś potem nie żałowała, taka szansa może się już nie zdarzyć. - zaśmiał się.
Na twarzy Andrea'i pojawił się cień pięknego uśmiechu.
- Chociaż udało mi się Cię rozweselić. - puścił jej oczko.
- Powinienem odwieźć Cię może do domu ? Nie zostawię Cię tak tutaj...jesteś cała roztrzęsiona.
Kawa dobrze Ci zrobi. - wstał od stolika i ruszył do lady.
- Poproszę dwie kawy. - uśmiechnął się do ekspedientki.
Gdy po kilku minutach kawy były gotowe wziął je na tacy i ruszył do stolika, gdy nagle poczuł zderzenie i cała kawa wylała się na piękną rudowłosą dziewczynę.
- Jak łazisz frajerze ?! - krzyknęła.
Damon uniósł wzrok na dziewczynę.
- Raczej jak Ty - mruknął.
Gdy spojrzał przez ramie dziewczyny, Andrea'i przy stoliku już nie było.
- Chyba ktoś Ci uciekł, nic dziwnego - rudowłosa powiedziała sarkastycznie.
Ekspedientka była znajomą dziewczyny.
- Chodź Ana, musisz się wysuszyć.
Dziewczyna posłała złowrogie spojrzenie chłopakowi po czym zniknęła na zapleczu.



Od Autorki :

Hej :) Dzisiaj pisała dla was Lena :) mam nadzieje, że się podobało :) Przepraszam was za poślizg, ale miałam w tym tyg próbne matury przez co dużo stresu i wgl, mam nadzieje, że to było ostatni raz :) czekam na komentarze, te złe i te dobre : ) Pozdrawiam :*

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział IV

Mężczyzna natarł z całą swoją wampirzą siła na przeciwnika , powalając go z wielkim łoskotem na betonową posadzkę . Po czym podszedł do niego  i podniósł go za kołnierz skórzanej kurtki .
-No i co teraz powiesz , taki z ciebie cwaniak by najpierw zadzierać z Andreą a potem z wampirem z wyłączonym człowieczeństwem 
-Co ty sobie wyobrażasz jestem łowcem , mnie nie można zabić co inaczej spadnie na ciebie klątwa- mówił pan Jones , z ustami pełnymi krwi od ciosów przeciwnika 
-Ehh...myślałem , że wy łowcy posiadacie choć trochę rozumu , oczywiście że cię nie zabije , ale znam kogoś kto się tobą zaopiekuje każdy twój kolejny dzień będzie męczarnią .-odrzekł Enzo a w jego głosie czuć było rozbawienie całą tą sytuacją.
Całej tej sytuacji przyglądała się Andrea , która po mimo swojej buntowniczej natury nie atakowała , tylko czekała aż sytuacja się ustatkuje . Gdy zobaczyła jak pan Jones upada pod wpływem ciosu zadanego pięścią w twarz  przez napastnika podbiegła.
-Enzo ty dupku nie miałeś go zabijać tylko nastraszyć przecież spadnie na ciebie klątwa - krzyczała zbulwersowana Andrea
- Wyluzuj mała stracił na chwilę przytomność, resztą zajmie się mój przyjaciel . Przewiesił sobie łowce przez prawe ramie a raczej to co z niego pozostało rzucił krótkie ,,Uważaj na siebie mała" i odszedł w kierunku miasta , zostawiając osłupiałą Andrea na środku parku. 
Enzo szedł swym luzackim krokiem gdy ktoś go potrącił :
-Uważaj jak idziesz - krzyknęła mu prosto w twarz dziewczyna 
- Ej , Ej spokojnie kochana po pierwsze to ty mnie potrąciłaś a skoro już mnie odnalazłaś to zdradż mi swoje imię w końcu przypadki są najpiękniejsze - mówiąc to zawadzko się uśmiechnął i puścił oko do nieznajomej
- Po pierwsze nie znam cię a po drugie nie chce cię poznać -  mówiąc to mimowolnie odrzuciła kosmyk rudych włosów z czoła
- Emm...kochana a raczej Jasmine naszyjnik cię zdradził
_______________________________________________________________________________
Heejo pisała dla was Justyna :) Mam nadzieję że rozdział się spodoba liczę na miłe komentarze :) Rozdział trochę krótki następnym razem postaram się wiecej napisać ;)

środa, 26 listopada 2014

Rozdział III

- Co pan tutaj robi?- spytała Andrea, próbując zamknąć drzwi przed intruzem. Pan Jones jednak zablokował je nogą, skutecznie uniemożliwiając dziewczynie odizolowanie się.
- Śledzenie ciebie to najprawdopodobniej jedna z najłatwiejszych rzeczy na świecie- zaśmiał się mężczyzna i wszedł do środka. Ciemnowłosa dziewczyna zrobiła krok do tyłu, jednocześnie rozglądając się na boki w poszukiwaniu najlepszej drogi ucieczki. Drzwi, które były zasłonięte przez mężczyznę odpadały. Pozostawały okna, których na szczęście było tu sporo. Andrea nie zamierzała bić się z Łowcą. Co prawda nie mógł jej zabić, ale mógłby ją skutecznie osłabić, a potem zrobić z nią praktycznie wszystko. Dziewczyna, pozornie zrelaksowana, odwróciła się plecami do nieproszonego gościa i skierowała się do kuchni. Cały czas jednak obserwowała mężczyznę, nie tylko wzrokiem, ale także umysłem, więc bez problemu wyczuła moment, w którym chciał on się na nią rzucić. Odsunęła się poza zasięg mężczyzny, a następnie, wykorzystując moment zaskoczenia, znokautowała go. Nie oglądając się za siebie ruszyła do drzwi i wybiegła na dwór. Doskonale wiedziała, że mężczyzna w przeciągu minuty dojdzie do siebie i zacznie ją gonić. Taka natura Łowców, niełatwo można było ich trwale uszkodzić. Wybiegając na ulicę wyjęła komórkę i zadzwoniła do Klausa.
- Za 2 minuty będę- powiedział mężczyzna bez powitania.
- Nie, nie przyjeżdżaj. Znalazł mnie- zaoponowała Andrea szybko, odwracając się za siebie. Łowcy nie było jeszcze widać, ale zapewne już ruszał do pościgu- Jest u mnie w mieszkaniu, uciekam przed nim, ale pewnie już mnie goni- dodała, skręcając do parku. Specjalnie nie pobiegła alejkami tylko ruszyła na przełaj. To choć na moment mogło zmylić Łowcę, a to działałoby na jej korzyść.
- Znajdę cię, za chwilę będę- rzucił Klaus, a w jego głosie było słychać zdenerwowanie. Przecież nie mieli rzucać się w oczy. Znaleźć w końcu spokój, bez łowców na karku. Ale oczywiście w momencie gdy wydawało się, że już wszystko się ułożyło musiało zdarzyć się coś, co zburzyło ten pozorny spokój. Andrea skręciła ku krzewom, wśród których łatwo mogłaby zmylić trop. Odwróciła się jeszcze, aby zobaczyć czy Łowca już ją znalazł, dlatego nie zauważyła mężczyzny i kobiety trwających w uścisku. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Bowiem tak naprawdę mężczyzna wbijał swoje wydłużone kły w szyję kobiety, pijąc jej krew. Andrea potknęła się o mężczyznę, który przeklnął cicho i odrzucił ciało kobiety.
- Mówił ci ktoś, żebyś patrzyła pod nogi?- warknął mężczyzna, patrząc na dziewczynę z nienawiścią. Ciemnowłosa dziewczyna zerknęła w myśli bruneta i podjęła natychmiastową decyzję.
- Enzo, musisz mi pomóc- odezwała się, używając jego imienia, które wyłapała wśród innych myśli.- Ściga mnie Łowca, który zapewne zaraz tutaj będzie. Pomóż mi, a obiecuję, że jakoś ci to wynagrodzę- powiedziała lekko desperackim głosem.
- Łowca? Oj, musiałaś nieźle narozrabiać- nastrój Enzo diametralnie się zmienił. Wyglądało na to, że perspektywa spotkania mocnego rywala napawała go radością.- Wydaje się, że twój Łowca już tu jest- dodał i, uśmiechając się lekko i kładąc ciało kobiety na ziemię, wyszedł z zarośli.
- Nic nie poprawia humoru tak, jak porządny Łowca, którego możesz trochę potorturować- zaśmiał się.- Hej, hej, Łowco, szukasz kogoś?- krzyknął w kierunku pana Jonesa biegnącego pośród alejek.- Lepiej się schowaj mała, może być krwawo- rzucił przez ramię i natarł na mężczyznę.




Hej, hej :) Pisze Nina :-P Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że się podoba :) Jeśli tak, dajcie komentarz, dla nas to ważne :)

wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 2

Andrea nerwowo wybiegła zza lady, zamykając drzwi kluczem i wywieszając karteczkę z napisem
,,Zamknięte", po czym wyszła z księgarni. Szybkim ruchem wyjęła telefon z kieszeni i wybrała numer Klausa. Po trzech sygnałach odebrał.
-Klaus ?! Dzięki Bogu, muszę ci o czymś powiedzieć. - Powiedziała szybko i nerwowo.
-Andrea, spokojnie. Powiedz mi powoli co się stało. - Powiedział to spokojnym tak spokojnym
 tonem, że Andrea uspokoiła się nieco.
-Łowcy o mnie wiedzą.
-Co ?! Ale jak ?
-Nie wiem jak, nie wiem skąd, ale wie też o tobie.
-Dobra idź do domu, przyjadę do ciebie. - Powiedział  powoli Klaus i rozłączył się. Postanowiłam, że się przejdę, więc poszłam przez pobliski park.

*W tym samym czasie*

Lily szła spokojnie przez park ubrana w białą, prostą sukienkę, a w pasie wisiał drobny czarny pasek. Pożerała wzrokiem tekst, intensywnie zgłębiając się w lekturę. Nagle poczuła jak ktoś, wpadł na nią, a ona z hukiem upadła na ziemię.
-Przepraszam, nie wiem jak to się mogło stać. Ale ze mnie ofiara. - Powiedziała czarnowłosa dziewczyna, podając rękę Lily.
-Nic się nie stało. - Dziewczyna ujęła dłoń wampirzycy, wstała po czym otrzepała sukienkę z piasku.
-Andrea Morgan. - Powiedziała czarnowłosa i znów podała dłoń Lily.
-Lily Black. - Odpowiedziała i również podała dłoń nowo poznanej dziewczynie.
-Idziesz w tamtą stronę? - Zapytała Andrea, a Lily tylko pokiwała twierdząco głową. -Ja też, pójdziemy razem. - Powiedziała, po czym podniosła książkę Lily z ziemi. Park wyglądał pięknie. Drzewa tworzyły alejkę, przez którą ciągnęła się ścieżka. Promienie słoneczne przedzierały się przez liście. Dziewczyny szły powolnym krokiem w stronę domu Andrey.
-Uczysz się tutaj w szkole ? - Zapytała Andrea.
-Tak, tak, ale możesz mnie nie poznawać, trzymam się raczej na poboczu. - Powiedziała Lily i uśmiechnęła się serdecznie.
-Mam dziewiętnaście lat i chodzę do ostatniej klasy.
-Ja mam siedemnaście i chodzę do drugiej. - Powiedziała cicho Lily. Dziewczyny rozmawiały o wszystkim i o niczym, aż doszły do skrzyżowania, gdzie Lily szła w inną stronę.
-Wiesz co, jesteś bardzo fajną osobą. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze. - Powiedziała Andrea i  podała dłoń Lily.
-Ja też mam taką nadzieję. -Uśmiechnęła się serdecznie Lily i ujęła dłoń Andrey. Gdy dotknęła dłonie Andrey, przeniosła się od innego świata. Stop, stop! Nie chcę używać tej mocy ! - Krzyczała w myślach Lily, lecz to nic nie dało. Próbowała walczyć, lecz na marne. Jej moc przeniosły jej w najczarniejsze myśli Andrey. Wspomnienia, myśli, wydarzenia, wszystko to znajdowało się w głowie Andrey, teraz było częścią Lily. Gdy Lily wróciło do rzeczywistości, Andrea zabrała dłoń z jej dłoni.
-Coś się stało? - Zapytała Andrea z troską.
-Nie, nic. Po prostu jestem zmęczona, muszę już iść. - Powiedziała słabo, i bez pożegnania oddaliła się w drugą stronę. Andrea poszła na spotkanie z Klausem. Dzięki rozmowie z Lily, uspokoiła się nieco i szybkim krokiem ruszyła w stronę domu.
Lily doszła do domu i otworzyła drzwi kluczem. Próbowała uspokoić oddech, lecz nic z tego. Gdy weszła do domu, trzasnęła drzwiami i poszła do swojego pokoju. Zaczęła promieniować i mimowolnie lecieć w górę. Tylko nie to! Zaczęła panikować i miotać się w powietrzu. Nagle upadła na ziemię i jęknęła cicho. Zabierzcie to ode mnie.- Szepnęła cicho i zaczęła cicho łkać.
Andrea weszła do domu i rzuciła torbę na łóżko. Mieszkała skromnie, ale jej to nie przeszkadzało. Nigdy nie była pazerna na pieniądze, a jeszcze do tego mieszkała sama. Zdjęła kurtkę i buty, oraz usiadła na łóżku, czekając na Klausa. Nie musiała długo czekać,bo po pięciu minutach usłyszała dzwonek do drzwi. Powolnym ruchem otworzyłam drzwi, lecz nie zobaczyła w nich Klausa tylko Jones.
-Witam ponownie. - Powiedział po czym uśmiechnął się ironicznie.

Heej :) Piszę dla was Natalia. Średnio jestem zadowolona z tego rozdziału, ale no cóż, każdy ma swoje gorsze i lepsze dni. Skomentuj nawet negatywnie. - To naprawdę motywuje.



poniedziałek, 24 listopada 2014

Pewnego dnia u Andrei.

To było dzień jak co dzień. Rano poszłam do księgarni. Tak prowadziłam księgarnie. Więc poszłam do swojej księgarni wcześniej zostawiając karteczke Ivo. Napisałam na niej żeby na śniadanie zrobił sobie jajecznice. Otwierając drzwi mojej księgarni poczułam się jak w drugim domu. Jako że wczoraj zrobiłam generalne porządki, teraz tylko włączyłam ekspres do kawy. Po wypiciu kawy, wziełam się za wypakowywanie książek które zamówili moi klienci. Nic niezwykłego. "Harry Potter" , "W śnieżną noc" i "Gra o Tron". Po wypakowaniu zrobiłam sobie orzechowe capuccino ( nie żebym była uzależniona od kofeiny). Wtedy przyszedł pierwszy klient. -Witaj Andreo. -Witam panie Jones. -Przyszła może moja książka? -A jaką pan zamawiał? Pan Jones był młodym biznesmenem, z uwielbieniem do książek fantasy. -Rebeliant, Marie Lu. -Zaraz sprawdze. Schyliłam się do kartonu. Harry, Igrzyska,nie to nie to. -Prosze chwileczke poczekać. Powiedziałam i udałam się na zaplecze. Zakręciło mi się w głowie. Znalazłam drugi karton i wróciłam do lady. Spojrzałam na Klienta. Uśmiechnął się do mnie z rezerwą, ten uśmiech był wymuszony. -Prosze, panie Jones. Powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. -Ile płace? -20 dolarów. Podał mi banknot. -Pozdrów Klausa i Ivo. Tylko że.. on ich nie znał. -Skąd pan ich zna? - zapytałam ostro. -Jestem czymś, czym nie wydaje Ci się że jestem. Oczywiście. Nocny Łowca. -Jasne, a pan niech pozdrowi Jane.. a Przepraszam przecież NIE ŻYJE -mówiłam czytając jego myśli. Spojrzał na mnie z bólem. Podszedł bliżej lady. -Wiem że masz serafickie czy jakie tam ostrze. Tylko mnie nie można zabić -powiedziałam do niego. Duchu pomóż mu znaleźć właściwą droge - powiedziałam w myślach, kierując zdanie do jednego z moich pięciu żywiołów ¹ podarowanych mi przez Nyks ². Jones spojrzał na mnie i wyszedł, a ja usiadłam ze zmęczenia. Czyli Łowcy już o mnie wiedzieli. Musze zadzwonić do Klausa.

¹ pięć żywiołów : - Ogień -Ziemia -Powietrze -Woda -Duch. ² Nyks - Nie jest znana pod jednym imieniem, to jest najczęściej używane. Inne np Kobieta Gaea, Kuan Yin, Matka Nocy. Jest uosobieniem Nocy. Jest "boginią" Andrei ( Andrea w nią wierzy, po tym jak została wampirem, ale to już inna historia i mam nadzieje że ją kiedyś wam opowiem :D )

Mam nadzieje że zrozumieliście :D "Rozdział 1" już za nami, to tyle z mojej strony :) Mam nadzieje że się spodobał (Jeśli tak koniecznie napisz komentarz :3 ) i do zobaczenia w następnych rozdziałach. Pozdrawiam A-ya.

niedziela, 23 listopada 2014

Zoe, Katherine & Stefan


Hej, mam na imię Julia i jestem kolejną z siedmiu dziewczyn, które bd pisały bloga. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i życzę miłego czytania. :)



Imię: Zoe Chloe 
Nazwisko: Mikaelson
Wiek: 18 lat od roku 1969
Istota: półpierwota-półpółbóg, czyli córka Rebekah'i i Posejdona
Moce
 Jako swego rodzaju hybryda jest prawie nie do zabicia, zabić ją może tylko kołek z białego dębu z elementami niebiańskiego spiżu, umie hipnotyzować zarówno ludzi jak i wampiry, może poruszać się w wampirzym tempie, panuje nad wodą, umie pod nią oddychać  i jeśli nie chce woda jej nie moczy, porozumiewa się ze zwierzętami.
Charakter
Zoe jest bardzo towarzyska, szybko zawiera nowe znajomości, ale na przyjaźń trzeba sobie u niej zasłużyć, jest buntownicza, porywcza i lubi niebezpieczeństwo.
Wygląd
 Wysoka, długonoga, szczupła dziewczyna o niebieskich oczach i włosach. Ubiera się raczej w czarne rzeczy chociaż czasem odchodzi od tej reguły, mimo wszystko nigdy nie rozstaje się ze swoimi czarnymi martensami.
Historia
 Urodziła się w 1951 roku, pierwsze lata swojego życia spędziła w domu Mikaelsonów z resztą rodziny, jednak w wieku 13 lat trafiła do Obozu Herosów, gdzie spędziła 3 lata. Podczas jednej z misji spotkała Katherine Pierce, od razu się polubiły, są przyjaciółkami aż do teraz. W wieku 18 lat przestała się starzeć i samoistnie przemieniła się w wampira(wcześniej co prawda nie dało się jej zabić, ale mogła jeść "ludzkie" jedzenie, a nie ich samych). Od tego czasu podróżowała razem z Kath po świecie w poszukiwaniu przygód, parę miesięcy temu przeprowadziły się do LA.
Zainteresowania
Uwielbia przygody, mitologię grecką zna prawie na pamięć, jeździ konno, wbrew pozorom uwielbia czytać książki


Imię: Katerina/Katherine
Nazwisko: Petrova/Pierce
Wiek: 18 lat od ponad 500 lat
Istota: Wampir, sobowtór
Moce
Zabić ją może jedynie kołek w serce lub bezpośrednie go wyrwanie oraz oderwanie głowy, hipnotyzuje ludzi, ma zdolność szybkiego poruszania się.
Charakter 
Wydaje sie arogancka, wredna i pozbawiona jakiegokolwiek współczucia, ale tak naprawdę jest to tylko jej "tarcza" przed kolejnymi zranieniami i stratami najbliższych. Jej rzeczywisty charakter ukazuje się dopiero przy bliskich, jest wrażliwa, uczuciowa, a dla najbliższych jest w stanie zrobić wszystko. Lubi imprezować.
Wygląd
Długowłosa brunetka o brązowych oczach, średniego wzrostu.  W odróżnieniu od Zoe ubiera się różnie, zależy co jej wpadnie w oko. Jej włosy zawsze są lekko pokręcone.
Historia
Urodziła się i wychowała w Bułgarii, jednak z powodu nieślubnego dziecka, którego nie udało się jej poznać, ponieważ ojciec się nie zgodził, uciekła z domu rodzinnego. Jakiś czas później spotkała rodzinę Mikaelsonów, na początku podobały się jej zaloty Klausa, ale kiedy dowiedziała się o jego zamiarach uciekła. Podczas ucieczki została przemieniona w wampira. Z zemsty Klaus zabił całą jej rodzinę. Kilka wieków później trafiła do małego miasteczka Mystic Falls i tam poznała braci Salvatore. Nie mogąc się zdecydować, którego z nich wybrać doprowadziła do kłótni braci i (znowu) uciekła. Jednak szwendając się po świecie doszła do wniosku, że ciągle czuje coś do Stefana. Skontaktowała się z nim i spotkali sie potajemnie, niestety Stefan uznał, że nie czuje już do niej tego samego co ona do niego, ale postanowili zostać przyjaciółmi. Parę lat później poznaje Zoe.
Zainteresowania
Magia


Imię: Stefan
Nazwisko: Salvatore
Wiek: 17 lat od 1864 roku
Istota: Wampir, sobowtór
Moce
Zabić go może jedynie kołek w serce lub bezpośrednie go wyrwanie oraz oderwanie głowy, hipnotyzuje ludzi, ma zdolność szybkiego poruszania się.
Charakter
Towarzyski, przyjacielski, stara się być bezkonfliktowy. Dla bliskich jest w stanie poświęcić wszystko. Kiedy wypije za dużo krwi zamienia się w bezdusznego Rozpruwacza.
Wygląd
Wysoki, dobrze zbudowany szatyn o niebiesko-zielonych oczach, kształtnym nosie i pełnych ustach.
Historia
Urodził się w 1847 roku w Mystic Falls. Zawsze czuł, że jest w cieniu swojego starszego brata Damona. Między innymi z tego powodu wybuchła między nimi kłótnia o Katherine Pierce, która zaoowocowała przemianą Stefana w wampira i ucieczką ukochanej. Na początku swojej przygody z wampiryzmem Stefan był typową, karmiącą się na ludziach bestią, lecz z czasem przeszedł na wampirzy wegetarianizm i do teraz żywi się zwierzętami. Dlatego kiedy wypije zbyt dużo ludzkiej krwi staje się Rozpruwaczem. Opuszcza Mystic Falls i podróżuje po świecie, podczas tej wędrówki poznaje swoją przyjaciółkę Lexi. Do rodzinnego miasta postanawia wrócić kilkaset lat później. Poznaje wtedy Elenę, jest nią zafascynowany, ponieważ wygląda jak Kath. Wtedy też dowiaduje się o tym, że jest sobowtórem. Po jakims czasie jego i Eleny drogi rozchodzą się, a ona postanawia udać sie do LA, gdzie przebywa teraz Kath, z którą mimo wszystko postanowił się przyjaźnić.


* Stefan i Zoe jeszcze sie nie znają



piątek, 21 listopada 2014

Damon Sinclair & Anabelle Thomson

Jestem z siedmiu piszących tu dziewczyn, a to moje postacie którymi będę operować :)





Imię : Damon
Nazwisko : Sinclair
Wiek : nie określony, na ludzkie : 19
Istota : Upadły Anioł 
Moce : Może być niewidzialny dla ludzi, ludzie widzą go tylko kiedy chce, umie wnikać w czyjś umysł i sny, jest szybki, silny, ulecza ludzi

Historia : 

Damon pochodzi z małego miasteczka Mystic Falls.
Pochodził z bardzo bogatej rodziny, jego rodzice byli ludźmi zamożnymi.
Damon często uczestniczył w ważnych spotkaniach biznesowych, jego Ojciec bardzo chciał
by przejął po nim firmę. Pewnego dnia, gdy został wysłany na delegację do Niemiec, jego samolot rozbił się. Zginął mając 19 lat. Trafił do nieba, gdzie pełni role Anioła Stróża. Damon nie umiał pogodzić się ze stratą swojego życia w tak młodym wieku więc stał się z tego powodu bardzo nerwowy, buntował się i nie chciał spełniać swoich obowiązków. W końcu odebrano mu skrzydła i tak właśnie pozostał Upadłym Aniołem.
Żeby naprawić swój błąd i odzyskać skrzydła Damon został odesłany na ziemie. 


Charakter : 

Damon jako człowiek był uczynnym i dobrym chłopakiem, lecz zmienił się, kiedy stracił życie i został Aniołem, stał się nerwowy, porywczy i buntował się. Będąc na ziemi wcale nie stara się by odzyskać swoje stanowisko w niebie, wręcz przeciwnie. Nie wykorzystuje podarowaną mu szanse na poprawę błędu. Jest arogancki, wykorzystuje ludzi do własnych celów. 


Zainteresowania : 

Nie posiada. 



Imie : Anabelle 
Nazwisko : Thomson
Wiek : 18 
Istota : Hybryda : Wampir & Wilkołak ( ze zmianą )
Moce : Szybkość, Zwinność, Siła, hipnotyzowanie ludzi i innych wampirów, uleczenie krwią, tworzenie innych wampirów i wilkołaków.


Historia :

Anabelle urodziła się w Los Angles.
Od urodzenia była wilkołakiem, jej rodzice należeli do największej watahy.
Pewnego dnia rozpoczęła się straszna wojna między wampirami i wilkołakami o terytorium.
Niestety, ale tej walki nie przeżyli jej rodzice. Anabelle została porwana przez przywódce wampirów - Marcela i została zamieniona w wampira, tak stała się hybrydą. Kiedy skończyła 18 lat odłączyła się od swojego stada i postanowiła prowadzić samotne życie w nadziei, że spotka kogoś wyjątkowego.


Charakter : 

Anabelle jest wyjątkową dziewczyną, jest uczynna i ma złote serce, chce walczyć przeciwko złu. Nie czasem kiedy staje się zadziorna i ostra. Chce wywalczyć sprawiedliwość. Odważnie stąpa po świecie chcąc pomścić śmierć rodziców.


Zainteresowania : 

Magia. 




 






czwartek, 20 listopada 2014

Jasmine Weasly 

Hej jestem Justyna :) Jestem jedną z dziewczyn , które będą tworzyć tego bloga  . Żeby się nie rozpisywać zapraszam do czytania opisu z jednej z kilku bohaterek tej historii :) 

Jestem zwykłą 17-latka o niezwykłych zdolnościach czyli w sumie nie jestem taka zwykła ani normalna . Jestem pół aniołem pół wampirem , mieszkam z babcią Grace odkąd pamiętam , często się przenosimy ze względu na moja mieszaną naturę.Czasami  bywam kapryśna, uparta  ale to cała ja gdy dusza buntowniczego wojownika przejmuje inicjatywę  potrafię zadać ból w obronie bliskich .

Dean Winchester - Pierwotny wampir o demonicznych skłonnościach oraz o bardzo nieposkromionym temperamencie i silnej osobowości bardzo pociągającej .Zawsze stawia na swoim , jest nieugięty (..)Ale czy miłość nie potrafi zdziałać cudów nawet z najokrutniejszymi osobami tego dowiemy się niebawem ...
 * Dean i Jasmine  jeszcze się nie znają lecz ich losy wkrótce się ze sobą splotą...                                                             

środa, 19 listopada 2014

Hej :) Jestem Nina,i jestem kolejną z dziewczyn publikujących tu :)

Lorenzo

250-letni wampir, niebezpieczny, pozbawiony ciepłych uczuć. Bawi go zabijanie niewinnych i patrzenie na ich cierpienie. 

Caroline

150-letni wampir, miła,przyjacielsko nastawiona do świata dziewczyna. Całkowite przeciwieństwo Enzo. Nie rozumie Enzo i sposobu, w jaki on się zachowuje. Nienawidzi go, a jednocześnie jest nim zafascynowana.

wtorek, 18 listopada 2014

Hej jestem Natalia i będę prowadziła tego bloga wraz z innymi naprawdę świetnymi pisarkami.



Lily Black
Na pozór skromna, cicha 17-latka, która zawsze trzyma się na poboczu. Lily unika nowych znajomości, ponieważ boi się odrzucenia. Jednak prawda jest inna, niż wszystkim mogłoby się wydawać. Dziewczyna ma w sobie coś niezwykłego. Jest ona darem ciemności. Jako dar ciemności, posiada nadprzyrodzoną urodę, świetną pamięć, oraz zdolności nadprzyrodzone. Może ona wkradać się do umysłu ludzi i mieszać im w głowach, hipnotyzować ich, czytać myśli, cofnąć czas, a później powrócić do chwili obecnej, ale tylko raz na dziesięć lat,  wieczne życie, oraz latanie. Wydaje się, że to jest świetna sprawa, lecz Lily nie potrafi kontrolować siebie i w cale nie che być zła...



Elijah Mikelson
Jest to 100-letni wampir, który całe swoje życie poświęcił na szukaniu swojego miejsca. Nigdy nie zaznał smaku prawdziwej miłości, ani dobra. Jest on samotny, złośliwy i niebezpieczny. Uwielbia karmić się prosto żył i zabijać ludzi. Korzysta ze swojego wampiryzmu w pełni. Kiedyś został dotkliwie zraniony przez swojego ojca, który oddał go do adopcji. Gdy się o tym dowiedział, bł już wampirem. Wyłączył uczucia i nic nie wskazuje za tym by to się zmieniło...

poniedziałek, 17 listopada 2014

Andrea Brooklyn Morgan

Witam
Jestem jedną z .. kilku dziewczyn które bedą tworzyły tu historie.

Tak już bez zbędnych słów. Opis jednej z kilku dziewcząt :)



Andrea Brooklyn Morgan

Jestem 19 letnią wampirką z powinowactwem z żywiołami. Te 19 lat mam od .. dłuższego czasu.
Moją jedyną rodziną jest Ivo - 12 letni kuzyn. Ivo jest czymś w rodzaju nieśmiertelnego czarownika.Pochodze z Nowego Yorku. Moja matka była magiem, tata wampirem. Lubie modelować, pisać książki i słuchać muzyki, prowadze księgarnie.
Lecz UWAŻAJCIE nie jestem żadną pustą lalą. Jestem lekką buntowniczka, lubie stawiać na swoim. Tylko Ivo może sie ze mną równać, jednak do przyjaciół jestem miło nastawiona chyba że ktoś mnie naprawde wkurzy- wtedy uważajcie na mnie, bo pokaże pazurki!
:D 
Do zobaczenia w opowiadaniu ! :*
  


Klaus Mikaelson
To mój przyjaciel.
Jest mi bardzo bliski,  od zawsze mi pomaga. Zdarza mu sie być "dobrym",jednak nie bez powodu moje znajome maja go za bad boya. Jest dużo starszy ode mnie. To pierwotny. I w dodatku hybryda.