środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt

Na własną odpowiedzialność nie bedzie dziś rozdziału. Zamiast tego chce życzyć każdemu kto to czyta spokojnych świąt w rodzinnej atmosferze. Spełnienia marzeń tych małych i tych dużych. Radości z dnia codziennego, tego żebyście zawsze mieli uśmiech na twarzy a przez życie szli z podniesioną głową. Życzę Wam osiągnięcia wszystkich Waszych celów. Aby w przyszłym roku nie stało się nic złego, a święta przyniosły mnóstwo nowych wspomnień. Życzę Wam tego abyście zawsze byli sobą. Żebyście cieszyli się tym kim jesteście i nie udawali, bo to najgorsze. Abyście nie utracili siebie.

Jeszcze raz wesołych, spokojnych świąt i szczęśliwego Nowego Roku :)

Nina ♥♥♥♥♡♡♡♡

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział XVI

Lily w ostatniej minucie postanowiła iść na imprezę. Nie wiedziała dokładnie co może, a czego nie może robić. Nie umiała panować nad sobą, no ale w końcu raz się ,,żyje". Ubrała delikatną, prostą, czarną sukienkę, którą zakańczały falbany i do tego drobne czarne baletki. Było ciepło więc nie brała nic na siebie. Sukienka nie była wcale piękna, ale na dziewczynie wyglądała nieziemsko. Może dlatego, że sama Lily była piękna, w końcu była darem ciemności o nieziemskiej urodzie. Włosy delikatnie zakręciła i wyszła z domu trzaskając przy tym drzwiami. Do ostatniego momentu nie była pewna czy dobrze robi, idąc na imprezę do Stefana. Nie znała tam nikogo, a samego Stefana znała tylko z widzenia.Szła powoli drogą, patrząc na życie nocnego miasta. Ciepły wiatr delikatnie muskał jej loki, a szum drzew był dla niej kojący. Zanim się obejrzała, stała już przed rezydencją Stefana. Wątpliwości nie opuszczały jej do ostatniej sekundy. Niepewnym ruchem otworzyła furtkę i weszła na imprezę. Widziała tam zakochane pary całujące się lub przytulające w tańcu. Ona sama nigdy nie przeżyła prawdziwej miłości. Zabawa trwała w najlepsze. Nagle poczuła jak ktoś szturcha ją delikatnie.
-Hej jestem Damon. A ty ? - Zapytał delikatne ujmując jej dłoń. 
-Lily.- Powiedziała i uśmiechnęła się nieśmiało. Całe szczęście nie wyczytała przeszłości chłopaka poprzez dotknięcie. 
-Idziesz się przejść? - Zapytał śmiało i brzmiało to bardziej jak rozkaz. Dziewczynie nie podobało się zachowanie Damona,ale uległa.
-Jasne i tak tutaj nikogo nie znam. - Powiedziała i uśmiechnęła się słodko. Szli leśną dróżką z dala od ludzi i muzyki, ale Lily nie bała się. Nie wiedziała dlaczego,ale wierzyła, że może ufać Damonowi, chociaż poznała go dwadzieścia minut temu.Może to przez jej dar ?
-Więc uczysz się gdzieś? - Zapytał Damon, siadając na pniu drzewa. Dziewczyna zrobiła to samo. 
-Tutaj w pobliskiej szkole, a ty ? 
-Ja też... dziwne,że cię nie widziałem. 
-Ludzie mnie nie zauważają.Jestem taką szarą myszką. - Powiedziała uśmiechając się delikatnie. - Ale nie przeszkadza mi to. - dodała szybko.
-Dziwne... zauważyłbym cię. Jesteś piękna. -Powiedział zdecydowanie, - A poza tym emanujesz ciemną aurą.- dodał w myślach. Dziewczyna zarumieniła się. Bardzo rzadko słyszy komplementy, chociaż jest świadoma swojego wyglądu. 
-Dziękuję ty też jesteś niczego sobie. - Nie wiedziała jak się zachować w tej sytuacji. On tylko uśmiechnął się unosząc jeden kącik. Ich dłonie się spotkały, a dziewczyna zaczęła widzieć wszystko. Znowu to, nie, nie, nie ! - Pomyślała. 
-Jesteś upadłym aniołem. - Wyszeptała, przykładając dłoń do ust. Damon zdziwił się trochę. 
-A ty,czym jesteś. 
-Jestem darem ciemności. -Powiedziała rozpaczliwie. -A ty jesteś jedyną osobą która o tym wie. Do tego ściga mnie Enzo. Nie wiem czego chcę , ale wiem, że nie chcę ze mną iść na herbatkę. -Powiedziała ze łzami w oczach. - Zabierz to ode mnie. Ja wcale nie chcę być zła. Nie robię złych rzeczy. - łkała cicho. Damon przytulił ją.Uznał, że to jest dobre, nie znał tej dziewczyny, ale wiedział, że cierpi. Lily delikatnie wtuliła się w jego tors. - Nie chcę być zła.




Heej pisała dla was Naalia :D Zostaw komentarz. 

środa, 17 grudnia 2014

UWAGA !

W imieniu nas wszystkich chciałam przeprosić was za tak długą przerwę, ale wynikły pewne prywatne problemy i mamy pewien poślizg. Mamy nadzieje, że mimo to nie przestaniecie do nas zaglądać. Przepraszamy z całego serca. Zapraszamy od 22 Grudnia ( poniedziałek ) - wznawiamy działalność.




Pozdrawiamy :*




Zespół
Stray Different Angels.

środa, 10 grudnia 2014

Rozdział XV (a przynajmniej tak mi się wydaje :-P )

Enzo szedł w stronę swojego domu, nucąc pod nosem piosenkę i ciesząc się z ciepłego popołudnia. Dzień był dla niego wyjątkowo udany. Spędził noc z urocza brunetką, która potem bez problemu dala mu swojej krwi. Wyjątkowo jej nie zabił, a nawet zastanawiał się czy jej nie odwiedzić. W końcu dobrze jest mieć swój prywatny worek krwi. Skręcił w ulicę prowadzącą prosto do jego posesji i stanął jak wryty. Przed jego domem stała Caroline.
- Tego się nie spodziewałem- powiedział, podchodząc do wampirzycy.-Co cię tu sprowadza złotko?- spytał wynajmując klucz z kieszeni i otwierając drzwi.
- Nie udawaj że nie wiesz o co mi chodzi- ton blondynki wskazywał na to, że stało się coś poważnego. Enzo otworzył drzwi, spojrzał na nią i zaprosił gestem do środka.
- Może wejdziesz i powiesz mi o co chodzi?- zaproponował.
- Nie zgrywaj się. Powstrzymałam cię przed zabiciem tamtej kobiety w parku parę dni temu, to teraz zabijasz innych?- widać było, że dziewczyna jest zbulwersowana. Enzo zmarszczył brwi, nie wiedząc zupełnie o co chodzi.
Fakt, nie zabił kobiety w parku, ale od tego czasu nie zabił też nikogo innego. Pił tylko krew od swoich ofiar, jednak każdą z nich pozostawiał przy życiu.
- Wejdź i wyjaśnijmy sobie wszystko- powiedział zdezorientowany i przepuścił blondynkę przed sobą. Zamknął drzwi i skierowali się do salonu.
- No więc kogo zabiłem?- spytał Enzo nalewając sobie bourbona. Zaczął martwić się całą sytuacją.
- 5 ofiar, ciała zmasakrowane. Ewidentnie wampir- wyjaśniła krótko Caroline patrząc na bruneta że złością.
- I pomyślałaś że to ja, bo?- wampir usiadł i spojrzał z zaciekawieniem na Caro. Ktoś zabił 5 osób w ciągu dwóch dni. Ciała porzucono w parku, w którym polował Enzo, stąd podejrzenia dziewczyny. Były pozbawione krwi, gardła rozerwane. Wyglądało to na atak jakiegoś desperata. Enzo wiedział co powinien zrobić. I tak bardzo jak musiał to zrobić, tak bardzo nie miał na to ochoty. Wyjął telefon z kieszeni i zadzwonił do osoby, za którą nie za bardzo przepadał.
- Słucham- rozmówca odebrał po chwili, wyraźnie niezadowolony z telefonu.
- Klaus, mamy problem. Raczej poważny problem- odezwał się Enzo i skrzywił się, słysząc przekleństwo pierwotnego, gdy wyjaśnił mu całą sytuację.




Hej tu Nina. Wiem że krótko, ale nie bardzo mam jak pisać więcej. Chciałam jakoś połączyć postacie, mam nadzieję że wyszło ok. Co sądzicie?

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział XIV

*Księgarnia*
- Jasmine - odpowiedziała mu dziewczyna i wysiliła się na delikatny uśmiech . Miała już dość tego. Ciągle była przez kogoś potrącana , a dzisiaj się jej naprawdę spieszyło zaczynała pierwszy dzień w nowej szkole.
- To przecież ty ta nowa zadziorna ruda ! - mówiąc to  chłopak podniósł się z pozycji kucającej i uśmiechnął się łobuzersko w stronę  zdziwionej Jasmine .
- Ach tak jestem tu zaledwie od paru dni i już wszyscy mnie tu znają , jeden minus jest taki że ja prawie nikogo tu nie znam prócz sprzedawczyni tej księgarni i jakiegoś Enzo -   dziewczyna również podniosła sie z kucek  z rękoma pełnymi książek i lekko zachwiała się do tyłu.
W ułamku sekundy był już przy niej nowo poznany chłopak  łapiąc ją przed bolesnym upadkiem .  Na moment ich oczy się ze sobą spotkały , i coś w tym momencie między nimi się zadziało , coś co zmieni ich dalsze losy na zawsze .
- Przepraszam niezdara ze mnie . Musze już iść spieszę się . Pa Dean . -  wypowiadając to dziewczyna mówiła ze zwieszoną głową by ukryć dowody maskujące jej zażenowanie : rumieńce niemiłosiernie palą jej policzki a usta drżą  pod wpływem wypowiadanych słów.
- Poczekaj Jasmine .Odprowadzę cię . - ale było już za póżno dziewczyna już biegła w stronę przystanka autobusowego i w mgnieniu oka znikła z zasięgu wzroku chłopaka . 
Ehh..szkoda pa Jasmine - odpowiedział sam sobie po cichu chłopak z za wiedzeniem w głosie który wogóle  nie jest do niego podobny .
* Szkoła Kaplan New York *
Dziewczyna przekracza próg szkoły i czuje mocne ukłucie w brzuchy , to nie nerwy niestety tylko głód krwi . Wszędzie chodzą nastolatkowie w jej wieku bądż starsi ,a ich tętnice aż proszą się o to by zanurzyć w nich kły ; Nie ! Nie ! STOP. Nie mogę  tak myśleć nie teraz gdy zaczynam wszystko od nowa . Podchodzi do drzwi na których napisane jest Sekretariat puka po czym słyszy krótkie :
- Wejść - woła ktoś z środka pomieszczenia
- Dzień dobra jestem nowa przyszłam po plan lekcji - mówi i uśmiecha się w kierunku drobnej siwej kobiety , która na pozór wydaje się miła .
- Tak wiem , ciągle tych nowych przybywa masz plan lekcji i idż już , reszty wskazówek udzielą ci uczniowie - mówi kobieta ostro i prawie wypycha  ją z sekretariatu 
I znów znajduje się na głównym holu roi się tu teraz od uczniów w końcu jest przerwa . Po mimo to dostrzega go w tłumie  , wszędzie go rozpozna , on też  ją dostrzega i  uśmiecha się
w ten swój sposób , pod wpływem którego jej kolana miękną .  ,, Jak ja się zachowuje lecę na jakiegoś pierwszego , lepszego poznanego chłopaka . o Nie będę nie do zdobycia dla niego niech nie myśli że jestem łatwa '' Mówi sama do siebie Jasmine i triumfalnie sama do siebie się uśmiecha .
- Widać że nowej zawrócił  w głowie szkolny buntownik , Nie ty pierwsza i nie ostatnia tak się na niego gapisz , ale ostrzegam cię on jest niebezpieczny -  mówi dziewczyna stojąca obok Jasmine
- Ja co ?! On mi się nie podoba . A ty przepraszam bardzo to kto ?  - zwraca się rudowłosa do stojącej 
obok niej dziewczyny .
________________________________________________________________________________
Pisała dla was wyjątkowo w poniedziałek Justyna . Zamieniłyśmy się z Natalią ponieważ jest chora :c i nie da rady dzisiaj napisać , za to napisze w czwartek . Co sądzicie o tym rozdziale ? Komentarze mile widziane :)

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział XII

Na imprezie było całkiem sporo ludzi. Jednak mimo to Kath zdołała wypatrzeć Stefana i ciągnąc za sobą Zoe przepchała się przez tłum ludzi, aby się przywitać.
- O, hej. Nareszcie jesteś. - przywitał ją Stefan
- Siemka. To moja przyjaciółka, Zoe Chloe Mikaelson.- odpowiedziała Katherine.
- Dla przyjaciół po prostu Zoe. Stefan jak mniemam?
- Tak. Miło cię widzieć. Kath dużo o tobie opowiadała.- Stefan uśmiechnął sie do niej.
- No cóż to ja was zostawię.- powiedziała Kath i szybko się "zmyła".
Podążyła w stronę baru. Zamówiła drinka i usiada przyglądając się tańczącym ludziom. Po chwili postanowiła do nich dołączyć i trochę zaszaleć. 

W tym samym czasie Stefan i Zoe usiedli przy stoliku, żeby pogadać.
- A więc masz na nazwisko Mikaelson? Ciekawe. Kiedyś chodziłem z taką jedną... Rebekah. 
- No i zrobiło się trochę niezręcznie... Bo to moja matka.- powiedziała Zoe ze śmiechem mimo jej konsternacji.
- Ale... Czekaj. Jak to w ogóle możliwe?
- No wiesz pierwotna, grecki bóg, romantyczna atmosfera... Albo parę drinków, zależy. No chyba ci nie muszę tłumaczyć.
- No tak, ale przecież wampiry nie mogą mieć dzieci.
- Ale są czarownice. Za odpowiednią cenę zawsze pomogą. A Bekah była zdesperowana.
- To kim ty właściwie jesteś?- zapytał zamyślony Stefan.
- Ha, gdybym sama wiedziała to by było super. Można powiedzieć, że hybrydą. Ale nie taką wampir- wilkołak, tylko pierwotny-bóg. Konkretnie Posejdon.
-Aha. Tak jakby nie wiem co powiedzieć. 
- Spoko. Wszyscy tak reagują.- powiedziała Zoe, kiedy odezwał się dzwonek jej telefonu.- O sorry. To Kath, muszę odebrać.
-No hej.- odezwała się do telefonu.
- Gdzie ty jesteś?! Szybko. Chodź do łazienki. Muszę z tobą pogadać.- krzyczała do słuchawki zdenerwowana Kath.
- Dobra. Spokojnie. Już idę. - Zoe rozłączyła się.

- Przepraszam, ale Kath mnie woła. Muszę lecieć.- powiedziała do Stefana.
- Spoko. To do zobaczenia później.

Kiedy Zoe dotarła na miejsce zobaczyła zdenerwowaną przyjaciółkę ledwo powstrzymującą się od łez.
- Jeju Katherine. Co się stało?
- Tu... Tu jest Damon.- powiedziała rozstrzęsiona.
- Kto to?
- Brat Stefana.
- Ale to chyba nic złego?
- No właśnie nie.- krzyknęła Kath 
- Możesz się uspokoić i łaskawie powiedzieć mi o co chodzi?
- Dobra, a więc 150 lat temu, kiedy spotkałam Stefana. Rozkochałam też w sobie jego brata. Pokłócili się o mnie, więc postanowiłam udać swoją śmierć i zniknąć. Chciałam, żeby o wszystkim zapomnieli. Damona po prostu zahipnotyzowałam. On nawet nie wie, że ma brata! Ale Stefan już był wampirem, więc musiałam się bardziej postarać. Znałam się już wtedy trochę na magii, więc wykonałam proste zaklęcie. Stefan jest pewien, że jego brat zmarł w wyniku epidemii parę lat po moim zniknięciu. Oni nie mogą się spotkać!
- Okej, okej. Spokojnie coś wymyślimy. Ty idź zahipnotyzować tego całego Damona, a ja zajmę się Stefanem.
- Ty naprawdę nie rozumiesz?!-krzyknęła Kath.- Damon powinien już nie żyć. Myślałam, że może jest wampirem, ale werbena na niego nie działa. Sprawdziłam.
- Kuźwa jaka ja jestem głupia! W takim razie zrobimy tak. Pokażesz mi go, a ja spróbuję go zahipnotyzować. Może mi się uda. W końcu ja sama nie wiem jakie jeszcze mam moce.
- Dobra. To idziemy tylko trochę się ogarnę.

Jednak kiedy wyszły było już za późno. Zobaczyły braci Salvatore siedzących przy barze, pijących burbon i rozmawiających ze sobą. 
- Spokojnie nie panikuj. Weź Stefana do tańca a ja zajmę się Damonem- powiedziała Zoe.
Oby dwie podeszły do nich,a Kath zrobiła to o co poprosiła ją Zoe. Natomiast ona sama dosiada się do Damona.
- Hej. Zoe.
- Damon. 
Zoe poczuła znaną jej istotę. Upadły Anioł. Walczyła z jednym podczas misji, kiedy jeszcze była w Obozie Herosów. "Chyba uda mi się go zahipnotyzować"- pomyślała.
Zoe popatrzyła mu głęboko w oczy i powiedziała;
- Zapomnij o tej imprezie. Nie było cię tu. Nigdy nie poznałeś Stefana Salvatore. 

_________________________________________________________________________________

Hej :) tu Julka. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Liczę na komentarze :)



sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział XIII

Spojrzałam na Anabell. Chyba miała dość Damona. Znaczy może nie do końca. No nie wiem. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zamknełam księgarnie.
-Gdzie jesteś, An?
-Wychodze z księgarni, a co?
- Ivo zniknął.
-Co?
- Nie przyszedł ze szkoły.
Spojrzałam na zegarek. 15:30.
- Przecież ma lekcje do szesnastej.
-Naprawdę? Przepraszam że Cię zaniepokoiłem.
- Nic się nie stało. Ide do domu.
-Okey, do zobaczenia.
I już go nie było. Telepatia to dobra rzecz. Od wczoraj Klaus był bardzo.. zdenerwowany. Wszystkim się martwi.
Zaszłam do domu  chwile po szesnastej.  Szłam powoli. Była ładna pogoda. W progu powitał mnie Klaus.
-Cześć kochanie.
Serce zabiło mi szybciej .
-Kochanie..
-Cześć Klaus.
Podeszłam do niego jak najbliżej i cmoknełam go w usta.
-Andreo .. ja Cię...
-Ja Cię kocham, Klaus - wyrzuciłam z siebie. To była prawda. Od zawsze. tak było. Spojrzał na mnie w osłupieniu.
-Na.. Naprawde?
-Tak.
-Ja Ciebie też.
- Wiem.
Przytuliłam go. Wiedziałam.
-Cześć już jestem!
Wszedł Ivo.
-Eej nie musicie się obściskiwać.
-Ty nie musisz, patrzeć.

Pisała dla Wa A-ya (Ola)
Rozdział taki .. inny :D
Podoba wam się Andrea z Klausem? Jako paring? :3

Pozdrawiam  ♥

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział XI

Damon chciał przeprosić rudowłosą dziewczynę którą potrącił w kawiarni i nie fortunnie oblał kawą, ale najwidoczniej nie miała ochoty na rozmowę ze nim więc jak tchórz postanowił się zmyć tak szybko jak zmyła mu się Andrea. W sumie nie był zdziwiony, jej reakcją, ale bardzo chciał jej pomóc.
" I Ty Święty Piotrze mówisz, że pomaganie jest takie proste ? " - powiedział w myślach i uśmiechnął się sam do siebie kręcąc głową po czym opuścił kawiarnie. Damon nie bardzo wiedział dokąd podążyć dlatego ruszył przed siebie mijając kolejną napotkaną dziś rudowłosą dziewczynę i chłopaka, który pomagał jej zbierać książki. Przechodząc obok księgarni zauważył naklejoną karteczkę na drzwiach na której pisało : " Impreza u Stefana Salvatore " , zerwał ją :
- Impreza...fajnie, chętnie wpadnę. - powiedział sam do siebie i uśmiechnął się.
W tym samym czasie przez szybę zauważył Andree za ladą, która rozmawiała właśnie z klientem.
Wszedł, kiedy dziewczyna nie patrzyła i używając swojego daru niewidzialności stanął z boku przyglądając się dziewczynie. Gdy tylko klient opuścił księgarnie, on odzyskując swoją widoczność podszedł do lady.
- Witaj Andreo - posłał dziewczynie uśmiech.
Zastanawiam się czemu tak szybko mi zwiałaś - patrzył na dziewczynę lekko przekręcając głowę w bok.
- Po prostu, nie miałam ochoty na zawieranie nowej znajomości - odpowiedziała dziewczyna olewając chłopka układając książki.
- Cieszę się, że przynajmniej tym razem się odezwałaś - oparł się leniwie o ladę.
- Przepraszam, ale mam dużo pracy - powiedziała oschle i zniknęła na zapleczu księgarni.
- Jasnee..w takim razie nie przeszkadzam. - odwrócił i zmierzył w stronę drzwi, gdy przy wyjściu znów wpadł na dziewczynę z kawiarni.
- To znowu Ty ? , nie no to są jakieś żarty. - dziewczyna wywróciła oczami kiedy rozpoznała chłopaka.
- Ooo..ładna nowa bluzeczka. - powiedział złośliwie Damon uśmiechając się.
- Ooo...ładny przy głupawy uśmieszek - powiedziała sarkastycznie po czym ominęła go zwinnie i podeszła do lady czekając aż Andrea podejdzie.
- Poproszę sagę "szeptem" Fritzpatrick. - powiedziała do Andrea'i gdy ta wróciła z zaplecza.
Damon podszedł do dziewczyny.
- Widzę, że interesują Cię upadłe anioły. - poruszył śmiesznie brwiami patrząc na nią.
- Ale nie Ty, zapomnij - zjechała go wzrokiem z góry na dół.
- Skąd Ty... ? - Damon zaczął zdziwiony.
- Skąd wiem ? Tajemnica - szepnęła do niego.
- Należy się 75 $ - powiedziała Andrea.
Rudowłosa zapłaciła i skierowała się do wyjścia, kiedy Damon złapał ją za ramię.
- Damon jestem - wyciągnął dłoń w jej kierunku.
- Anabell, dla przyjaciół Ana - uśmiechnęła się lekko i wyszła, a Damon stał jak wryty patrząc jak dziewczyna odchodzi.

_____________________________________________________________________

Hej tu Lena :)
Mam nadzieje, że mój dzisiejszy post wam się podoba :)
Zachęcam do komentowania !
Pozdrawiam ;*

czwartek, 4 grudnia 2014

Rodział X

  Wymownie patrząc się na Enzo , Carolina wskazała gestem parkową ławkę .
-Usiądż , chyba mamy o czymś do pogadania - powiedziała swobodnym tonem blondynka 
- Ach..wy kobiety tylko byście pouczały mężczyzn - mówiąc to można było dostrzec cień irytacji w głosie rozmówcy 
- Ach tak myślisz że dobry wygląd i ten twój tani brytyjski akcent wywyższają cię ponad innych . Nie! Mój drogi mylisz się nie możesz bawić się życiami innych niewinnych ludzi . Nie jesteś nikim innym jak tylko wampirem , który straciwszy swoje człowieczeństwo głęboko się nad sobą użala - Skończywszy swoją wypowiedż Carolina energicznie się obróciła i wampirzym tempie znikła z oczów zaskoczonego mężczyzny .
- No stary dzisiaj to ty masz udany wieczór - powiedział sam do siebie rozbawiony Enzo 
* Następny dzień *
- Jas ( czyt. Dżas ) pospiesz się bo nie zdążysz na pierwszy dzień do szkoły - krzyczała na cały dom Grace 
- Tak babciu już idę - zawołała dziewczyna , po czym zapisała zdanie w pamiętniku ,, Znowu będe nowa , znowu będę się różnić , znowu będę musiała opanować żądze krwi ''
Zarzuciła plecak na ramiona ubrała buty i szybko zbiegła na dół do kuchni gdzie czekała już na nią babcia ze śniadaniem .
Dzisiaj na śniadanie miała specjalne danie jajka sadzone z bekonem i pyszną aromatyczną kawą , Babcia zawsze robiła jej takie śniadania by dodać jej otuchy . Jako pół wampir pół anioł nie musiała żywić się jedynie tylko krwią , mogła jeść to co wszyscy zwykli śmiertelnicy .
-  Babciu jesteś kochana ale ja już muszę lecieć , bo jeszcze muszę skoczyć do księgarni . - powiedziała dziewczyna z ustami pełnymi kawy 
-  Och Jas kiedyś cię ten pośpiech zgubi - powiedziała Grace z niezadowoleniem w głosie 
- Tak , tak babciu wiem. Kocham cię - dziewczyna podbiegła do babci i cmoknęła w policzek i wampirzym tempie wybiegła z domu .
* Księgarnia *
- Dzień dobry -  powiedziała Jasmine wchodząc do księgarni 
- Witaj - odpowiedziała jej sprzedawczyni 
- Potrzebuję paru książek do szkoły , w końcu to mój pierwszy dzień a ja jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnią godzinę - uśmiechnęła się przyjażnie dziewczyna
- To ty jesteś ta nowa która będzie chodziła do Kaplan New York . Miło mi jestem Andrea -  powiedziała dziewczyna i w przyjaznym geście wyciągnęła rękę do dziewczyny
- Miło mi ja jestem Jasmine - odwzajemniła gest dziewczyna 
-  Płacisz za książki 50 dolarów 
- Dziękuje bardzo do miłego zobaczenia - odpowiedziała rudowłosa odchodząc od lady
- Mam nadzieję miłego pierwszego dnia w szkole - zwołała Andrea machając na pożegnanie dziewczynie.
Jasmin wychodząc z księgarni zpstała potrącona w wyniku czego upuściła wszystkie książki na podłogę 
- Nosz cholera jasna ja to mam jakiegoś pecha po prostu - zaklneła dziewczyna pod nosem kucając by zebrać porozrzucane książki
- Nie cholera jasna tylko Dean a ty ? - uśmiechnął się ironicznie chłopak kucając  przy dziewczynie
_________________________________________________________________________________
 Pisała dla was Justyna :3 Mam nadzieję że się podobało liczę na komentarze które bardzo motywują :) Kto kibicuje Deanowi i Jas ? :D


środa, 3 grudnia 2014

Rozdział IX

- Czego tu szukasz?- spytała Lily nie ruszając się z miejsca. Wiedziała, że Enzo nie może wejść do mieszkania, dopóki ona go nie zaprosi, tak więc na razie była bezpieczna. Zasłoniła się tylko bluzą, żeby wampir nie widział zbyt dużo. 
- Postanowiłem, że mogę cię odwiedzić, dowiedzieć się czym ty dokładnie jesteś i czemu mogłaś mnie zahipnotyzować- Wyjaśnił brunet opierając się o ścianę. 
'Wiedziałam, że mogłam wymazać mu pamięć', pomyślała dziewczyna, przeklinając siebie w duchu za wczorajszy błąd. Gdyby tak zrobiła, dzisiaj nie miałaby żadnego problemu. A tak ma wampira bez uczuć na głowie, a dzisiaj nie miała na to najmniejszej ochoty.
- Lepiej wyjdź, albo zrobię ci gorsze rzeczy niż tylko hipnoza- dziewczyna grała na zwłokę, wiedząc, że tak naprawdę niewiele mogłaby mu zrobić. Co prawda była darem ciemności, w związki z czym posiadała wiele paranormalnych cech, ale oprócz hipnozy albo czytania w myślach była bezużyteczna.- I to będzie dla ciebie bardzo bolesne- improwizowała, mając nadzieje, że całą sobą pokazuje pewność siebie. 
- Myślisz, że się przestraszę?- zakpił Enzo, śmiejąc się ze słów Lily. 
'No to przegrałam', pomyślała z przestrachem dziewczyna i przymknęła oczy. 
- Ale na razie cię zostawię- powiedział niespodziewanie, czym całkowicie zaskoczył brunetkę. Otworzyła oczy i spojrzała na wampira ze zdziwieniem. Nie tego się spodziewała. Prędzej tego, że będzie stał pod jej drzwiami i czekał aż wyjdzie z mieszkania. A potem zabije ją w najbardziej bolesny ze sposobów. 
- Zostawisz mnie?- powtórzyła jak ech, na co drwiący uśmieszek Enzo jeszcze bardziej się powiększył. 
- Oj, biedna, przestraszona dziewczynko- odezwał się z udawanym smutkiem.- Prawie mi ciebie szkoda. Ale tak, ciesz się swoją odrobiną wolności. Zostawię cię na razie, ale obiecuję, że wrócę. A wtedy to ciebie będzie bolało- ukłonił sie przed nią teatralnie i odszedł, rzucając sarkastyczne 'Będę cię obserwował'. 
Lily zamknęła drzwi i oparła się o nie. 
- No to masz problem- szepnęła do siebie, zastanawiając się jak sie z tego wyplątać. 



Enzo wyszedł z budynku i w wampirzym tempie znalazł się w parku. Był głodny i zamierzał zaspokoić swoją rządzę. A najlepiej to zrobić wbijając kły w szyję jakieś młodej biegaczki. Usiadł na ławce w miejscu, które rzadko było uczęszczane i czekał. To wyczekiwanie było najlepsze. Zastanawianie się, czy wypić całą krew, czy zostawić ofiarę ledwo żywą. Lubił tez moment, w którym ludzie zaczynali błagać o życie. Rozmyślał tak o tym na co ma dzisiaj ochotę, gdy nagle usłyszał miarowe stukanie. Ktoś biegł. Obejrzał się w stronę, z której dochodził dźwięk i zobaczył długonogą kobietę o ogniście długich włosach. Nie zastanawiając się długo podbiegł do niej i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Uciekaj- powiedział tylko i po pół minuty ruszył za nią w pościg. Był drapieżnikiem, a drapieżniki lubili pogoń za ofiarami. Nie minęły dwie minuty, a wampir zanurzył kły w smukłej szyi i westchnął z rozkoszy. Stali zasłonięci przez krzaki, więc nikt nie powinien ich zobaczyć. Enzo rozkoszował się uczuciem ciepła rozchodzącym się po całym ciele i słabnącym tętnem ofiary. I wszystko byłoby cudownie, gdyby nagle ktoś nie odrzucił go od kobiety. Zaskoczony mężczyzna podniósł sie szybko, chcąc odeprzeć atak, jednak ten nie nastąpił. Zobaczył za to szczupłą blondynkę pochylającą się nad biegaczką. Wampirzyca dała jej swoją krew, która natychmiast ją uleczyła, a potem wymazała jej wspomnienia i kazała iść. 
- Chciałeś ją zabić- krzyknęła do bruneta wstając i otrzepując sukienkę. 
- Chciałem- potwierdził i uśmiechnął się, oceniając w myślach wampirzycę. Była ładna. Blond loki okalały przyjemną dla oka twarz, Ubrana w białą, ziewną sukienkę wyglądała jak niewinna studentka. Nikt by nie zgadła, że jest wampirem. 
- Jestem Enzo, miło mi- odezwał się wampir z delikatnym uśmiechem. 
- Twój brytyjski akcent nie robi na mnie wrażenia- fuknęła blondynka.- Jestem Caroline. I musimy porozmawiać- dodała, odwracając się i pokazując, aby Enzo podążył za nią. 





Hej, tu Nina. Jak Wam się podoba? Mam nadzieję, że nie jest źle ;)

wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział VIII

Klaus był zawsze bez duszny, nienawidził wszystkich dookoła niego, a przynajmniej sprawiał takie pozory. A teraz całował Andreę z pasją i namiętnością jaką nigdy nie obdarzył żadnej. Po chwili Andrea odsunęła się delikatnie od Klausa. Ten tylko uścisnął jej dłoń.
-Przeżyjemy to razem, kochana. - Powiedział szeptem, a Andreę przeszedł dreszcz. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Nigdy w to nie wątpiłam. - Nie wiedziała co tak dokładnie czuła w tym momencie. Nie była pewna co do uczuć w stosunku do Klausa. -Chciałabym zostać na chwilę sama, przepraszam.
-Nie masz za co, rozumiem. - Powiedział, po czym pocałował ją w policzek i jak za zaklęciem zniknął. Andrea schowała ręce w dłonie i odetchnęła cicho. Cała się trzęsła w środku, nie wiedziała co ma zrobić.
*W tym samym czasie*
Klaus szedł powolnym krokiem, przemierzając ulicę pięknego miasta. Pogwizdywał cichutko, uśmiechając się przy tym od ucha, do ucha. W końcu mu się udało. Tak długo czekał na ten moment. Tak dawno chciał to zrobić, lecz on dumny Klaus, nigdy nie miał odwagi przyznać się, że czegoś się bał, a bał się. Odrzucenia. Po tym co zrobił mu jego ojciec, już nigdy nie chciał być raniony. Tylko, że ona sam przed sobą nie umiał się przyznać dlaczego nie zrobił tego dawno temu, wmawiał sobie, że to po prostu nie był odpowiedni moment dla niej. Tak naprawdę zawsze gdy był przy niej, po prostu nie miał odwagi. Teraz to nie ważne, zrobił to i był szczęśliwy. Dotarł do domu, gdy stał pod drzwiami, cichy stukot dobiegł do jego uszu. Zignorował to, zrzucając winę na wiatr. Po chwili ciche kroki. Nie odwracając wzroku od drzwi, krzyknął.
-Wiem, że gdzieś tu jesteś. Mam nadnaturalny słuch. - Jego oczom ukazał się wysoki mężczyzna. Był to brunet, ubrany w garnitur, a jego włosy były potargane od wiatru, który niespodziewanie się zerwał.
-Elijah Mikelson, nie pamiętasz mnie prawda ? - Powiedział tajemniczo.
-Mikelson ? To znaczy... - Powiedział powoli Klaus.
-Witaj bracie. - Uśmiechnął się Elijah złowrogo i podszedł bliżej do Klausa. -Mamusia ci o mnie nie wspomniała ? Zawsze was bardziej kochała. Nigdy nie mogłem pojąc dlaczego... ale to już nie istotne.
-Oddała cię do adopcji ? O jak mi przykro. - Ostatnie zdanie powiedział sarkastycznie. -Nigdy o tobie nie słyszałem. - Powiedział, szukając klucza od domu w spodniach.
-Urodziła mnie ostatniego, w tajemnicy przed wszystkimi, po czym oddała bezpłodnej sąsiadce. - Klaus klną pod nosem, szukając klucza po całej kurtce.
-Bardzo mi przykro Elijah, lecz nie mam czasu na użalanie się mojej ,,rodziny" której nie widziałem przez wieki.
-Ja się nad sobą nie użalam. - Syknął pod nosem. - Dowiedziałem się o tym nie dawno. W sumie mam gdzieś rodzinę, która mnie nienawidzi. -Uśmiechnął się sarkastycznie i niespodziewanie wbił Klausowi kołek w serce.- Przykro mi braciszku, ale pójdziesz ze mną. -Powiedział, po czym wpakował ciało Klausa, do bagażnika.

Lily szła powolny krokiem ulicom, rozkoszując się wiatrem na swojej twarzy. Kochała integrować się z naturą, rozmawiać z drzewami. Przynajmniej im mogła się wyżalić. Nagle usłyszała cichy głos za sobą.
-Co taka ślicznotka jak ty, robi sama w nocy ? - Zapytał nieznajomy i uśmiechnął się szarmancko.
-Zwykły spacer. - Uśmiechnęła się nieśmiało i spuściła wzrok.
-Jestem Enzo. - Powiedział ze swoim brytyjskim akcentem i podał dłoń dziewczynie. Ona nieśmiało ujęła jego dłoń.
-Lily. -I znowu to. Zobaczyła całą jego przeszłość, nie chcąc tego. On jest potworem ! Uciekaj. - Głos w głowie powiedział cichutko, lecz gdy próbowała zabrać dłoń, Enzo nie chciał puścić.
-Nie uciekaj, nie krzycz. - Powiedział powoli, parząc jej w oczy. Była ona jednak darem ciemności, więc hipnoza nie działa na nią. Ona mogła hipnotyzować wampiry, lecz wampiry jej nie.Zanim zdążył pochylić się, aby wysączyć jej krew, Lily ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała mu głęboko w oczy. Enzo zdezorientował się i patrzył zmieszany, na to co dziewczyna chcę zrobić.
-Pójdziesz stąd do domu, nie skrzywdzisz nikogo tej nocy. - Wampir posłusznie powtórzył każdy jej wyraz i ruszył w przeciwną stronę. Lily wiedziała, że będzie ją pamiętał. Szlag ! Mogłam mu wymazać moją postać ! - Myślała, lecz była niedoświadczona w tym co robiła, to było jej jedyne usprawiedliwienie. Pospiesznym krokiem poszła do domu i położyła się spać, w strachu przed samą sobą. Rano obudziło ją stukanie do drzwi. Dziewczyna ospałym krokiem, ubrana w koszulę nocną, ruszyła w stronę drzwi, zarzucając na siebie tylko jakąś bluzę  leżącą na fotelu. Gdy otworzyła jej oczom ukazał się Enzo.
-Znów się spotykamy. - Powiedział, po czym uśmiechnął się złowieszczo.


Pisała dla was Natalia :D Podoba się komentuuj - to naprawdę motywuje

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział VII

Witam. Zapraszam na rozdział. Miło by było, jakbyś jakiś komentarz napisał/a :) Bo to motywuje, nawet bardzo motywuje.

Andrea

Po wydarzeniach dzisiejszego dnia postanowiłam pójść do domu. Dałam Ivo na kino i zamówiłam sobie pizze i sushi. Chciałam się napchać. Może zapomnieć. Najpierw Enzo, później Damon. A zaraz przyjdzie Klaus by na mnie nawrzeszczeć. Nie to że byłam przestraszona, po prostu nie lubiłam nieznajomych i całej tej bieganiny -dlatego uciekłam Damonowi. A potem i tak spotkałam tę dziewczynę. Poszłam z nią.. na coś. I gadałyśmy.. gadałyśmy i tak gadałyśmy. A teraz jestem w domu i patrze na smsa od Klausa "Będe za 15 minut u ciebie." Żadnego uśmieszku, buziaka ( przyp. autorki. chodzi o :)/:-) i :-*/:*). Nic. Więc czekałam opychając się sushi. Te 15 minut troche mi się ciągło. W końcu usłyszałam pukanie do drzwi. -Andrea? -Tu jestem! W głównym pokoju! -krzyknełam. Klaus szedł powoli. Słyszałam jego kroki. -Możesz już na mnie nakrzyczeć, Klaus. Wstałam a on otworzył drzwi do pokoju. -Krzyczeć? -Po to tu chyba przyszedłeś? -Przyszedłem powiedzieć że się martwiłem. -Przepraszam. -Szczerze? -Tak. -Mhm. Naprawde się martwiłem -spojrzał mi w oczy - Wiedziałem że spotkałaś Enzo, potem Damona, następnie ślad zaginął. Nie wiedziałem gdzie jesteś, co robisz. A może Łowca Cie dopadł? Myślałem że oszaleje. I dostaje smsa "Nic mi nie jest. Przepraszam." Przepraszasz? Odchodziłem od zmysłów a ty PRZEPRASZASZ???! TYLKO TYLE ???! -Przecież nic nie zrobiłam! -Nic ? Mogłaś umrzeć! UMRZEĆ MOGŁAŚ. A ja nic bym nie wiedział, nawet jak Ci pomóc ..- powiedział już spokojniejszym tonem - Jesteś najbardziej frustrującą kobietą jaką znam! -Nie, to ty jesteś najbardziej frustrującym facetem jakim znam! Nic mi nie jest - to ostatnie zdanie powiedziałam bardziej do siebie. -To być może jesteśmy dla siebie stworzeni! Podszedł do mnie. Czułam ciepło¹ bijące od jego ciała. Spojrzałam mu w oczy, znów. On przyciągnął mnie i pocałował. Powoli i słodko.

¹ wampir i ciepło? A-ya psuje wszystkie stereotypy :D no ale nie mogłam napisać "czułam zimno bijące od jego ciała" (jak to brzmi) więc napisałam ciepło, jakoś tak mi sie skojarzyło ^.^

Pisała dla Was A-ya (Ola) :3 Cóż rozdział jest jaki jest, myśle że się komuś spodoba. Ktoś shippuje Klandreę (Klaus + Andrea) ? :D Miłego dnia :* A-ya