- O, hej. Nareszcie jesteś. - przywitał ją Stefan
- Siemka. To moja przyjaciółka, Zoe Chloe Mikaelson.- odpowiedziała Katherine.
- Dla przyjaciół po prostu Zoe. Stefan jak mniemam?
- Tak. Miło cię widzieć. Kath dużo o tobie opowiadała.- Stefan uśmiechnął sie do niej.
- No cóż to ja was zostawię.- powiedziała Kath i szybko się "zmyła".
Podążyła w stronę baru. Zamówiła drinka i usiada przyglądając się tańczącym ludziom. Po chwili postanowiła do nich dołączyć i trochę zaszaleć.
W tym samym czasie Stefan i Zoe usiedli przy stoliku, żeby pogadać.
- A więc masz na nazwisko Mikaelson? Ciekawe. Kiedyś chodziłem z taką jedną... Rebekah.
- No i zrobiło się trochę niezręcznie... Bo to moja matka.- powiedziała Zoe ze śmiechem mimo jej konsternacji.
- Ale... Czekaj. Jak to w ogóle możliwe?
- No wiesz pierwotna, grecki bóg, romantyczna atmosfera... Albo parę drinków, zależy. No chyba ci nie muszę tłumaczyć.
- No tak, ale przecież wampiry nie mogą mieć dzieci.
- Ale są czarownice. Za odpowiednią cenę zawsze pomogą. A Bekah była zdesperowana.
- To kim ty właściwie jesteś?- zapytał zamyślony Stefan.
- Ha, gdybym sama wiedziała to by było super. Można powiedzieć, że hybrydą. Ale nie taką wampir- wilkołak, tylko pierwotny-bóg. Konkretnie Posejdon.
-Aha. Tak jakby nie wiem co powiedzieć.
- Spoko. Wszyscy tak reagują.- powiedziała Zoe, kiedy odezwał się dzwonek jej telefonu.- O sorry. To Kath, muszę odebrać.
-No hej.- odezwała się do telefonu.
- Gdzie ty jesteś?! Szybko. Chodź do łazienki. Muszę z tobą pogadać.- krzyczała do słuchawki zdenerwowana Kath.
- Dobra. Spokojnie. Już idę. - Zoe rozłączyła się.
- Przepraszam, ale Kath mnie woła. Muszę lecieć.- powiedziała do Stefana.
- Spoko. To do zobaczenia później.
Kiedy Zoe dotarła na miejsce zobaczyła zdenerwowaną przyjaciółkę ledwo powstrzymującą się od łez.
- Jeju Katherine. Co się stało?
- Tu... Tu jest Damon.- powiedziała rozstrzęsiona.
- Kto to?
- Brat Stefana.
- Ale to chyba nic złego?
- No właśnie nie.- krzyknęła Kath
- Możesz się uspokoić i łaskawie powiedzieć mi o co chodzi?
- Dobra, a więc 150 lat temu, kiedy spotkałam Stefana. Rozkochałam też w sobie jego brata. Pokłócili się o mnie, więc postanowiłam udać swoją śmierć i zniknąć. Chciałam, żeby o wszystkim zapomnieli. Damona po prostu zahipnotyzowałam. On nawet nie wie, że ma brata! Ale Stefan już był wampirem, więc musiałam się bardziej postarać. Znałam się już wtedy trochę na magii, więc wykonałam proste zaklęcie. Stefan jest pewien, że jego brat zmarł w wyniku epidemii parę lat po moim zniknięciu. Oni nie mogą się spotkać!
- Okej, okej. Spokojnie coś wymyślimy. Ty idź zahipnotyzować tego całego Damona, a ja zajmę się Stefanem.
- Ty naprawdę nie rozumiesz?!-krzyknęła Kath.- Damon powinien już nie żyć. Myślałam, że może jest wampirem, ale werbena na niego nie działa. Sprawdziłam.
- Kuźwa jaka ja jestem głupia! W takim razie zrobimy tak. Pokażesz mi go, a ja spróbuję go zahipnotyzować. Może mi się uda. W końcu ja sama nie wiem jakie jeszcze mam moce.
- Dobra. To idziemy tylko trochę się ogarnę.
Jednak kiedy wyszły było już za późno. Zobaczyły braci Salvatore siedzących przy barze, pijących burbon i rozmawiających ze sobą.
- Spokojnie nie panikuj. Weź Stefana do tańca a ja zajmę się Damonem- powiedziała Zoe.
Oby dwie podeszły do nich,a Kath zrobiła to o co poprosiła ją Zoe. Natomiast ona sama dosiada się do Damona.
- Hej. Zoe.
- Damon.
Zoe poczuła znaną jej istotę. Upadły Anioł. Walczyła z jednym podczas misji, kiedy jeszcze była w Obozie Herosów. "Chyba uda mi się go zahipnotyzować"- pomyślała.
Zoe popatrzyła mu głęboko w oczy i powiedziała;
- Zapomnij o tej imprezie. Nie było cię tu. Nigdy nie poznałeś Stefana Salvatore.
_________________________________________________________________________________
Hej :) tu Julka. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Liczę na komentarze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz